Bioetyczny labirynt: Zasada działania o podwójnym skutku
Suchaj:
Rzadko się
zdarza, by ludzkie działanie pociągało za sobą tylko jeden skutek. Zazwyczaj konsekwencje
podejmowanych decyzji są złożone – dotyczą większej liczby osób i sytuacji, niż pierwotnie
się spodziewano. Te najbardziej odległe są trudne do przewidzenia, tym bardziej, że
mogą być wypadkową działań wielu osób. Dlatego w praktyce dnia codziennego rozważane
są tylko te spośród skutków, które ze względu na jednoznaczność związku przyczynowo-skutkowego
są możliwe do przewidzenia.
W ocenie interwencji medycznych dosyć często się
zdarza, że trzeba rozstrzygnąć, czy wolno podjąć działanie, którego głównym celem
jest jakiś założony skutek terapeutyczny bądź diagnostyczny, ale które przyniesie
również niepożądane konsekwencje w postaci bólu, dodatkowego cierpienia czy wręcz
nasilenia choroby i śmierci. Skoro lekarz w punkcie wyjścia postanawia, by „po pierwsze
nie szkodzić”, perspektywa terapii, której skutki uboczne są problemem samym w sobie,
musi go zatrzymać – nie tyle po to, by zrezygnować z planowanej interwencji, ale by
należycie rozważyć wszystkie „za” i „przeciw” jej podjęciu. Pomocą w tym rozeznaniu
jest właśnie zasada działania o podwójnym skutku. Na jej podstawie, jeśli tylko są
spełnione określone warunki, lekarz może uznać, iż pomimo występowania niekorzystnych
skutków, istnieją racje pozwalające na godziwe podjęcie interwencji.
Innymi
słowy, zasadę działania o podwójnym skutku stosuje się wówczas, gdy jedno działanie
pociąga za sobą dwa skutki (lub więcej), przy czym jeden z nich jest pożądany i zamierzony,
a drugi, choć przewidywany, chcianym nie jest. Należy z ogromnym naciskiem podkreślić
kwestię owego nastawienia woli w stosunku do negatywnego, szkodliwego efektu działania,
gdyż za każdy skutek chciany, choćby niewyraźnie, człowiek ponosi odpowiedzialność.
Podobnie ponosi odpowiedzialność za to zło, którego mógł uniknąć wybierając inną drogę
postępowania, oraz za te następstwa swoich wyborów, których nie przewidział i nie
uniknął z racji zaniedbania.
Jeśli jednak proces rozeznawania jasno pokazuje
nieunikniony charakter negatywnych skutków podejmowanych działań, wówczas należy rozważyć,
czy równocześnie spełnione są cztery warunki:
po pierwsze, czy skutek zły
jest rzeczywiście niechcianym a jego dopuszczenie wynika wyłącznie z faktu niemożności
jego uniknięcia;
po drugie, czy skutek zły jest rzeczywiście skutkiem podejmowanego
działania a nie jego elementem i przez to drogą do osiągnięcia pożądanych efektów;
po
trzecie, czy działanie samo w sobie jest godziwe, bądź przynajmniej obojętne moralnie
– jeśli byłoby niegodziwym, to niezależnie od swoich efektów nie ma możliwości, by
je zaakceptować jako dobre;
po czwarte, czy pożądane i oczekiwane efekty podejmowanego
działania oraz skala potrzeb, która skłoniła do jego podjęcia są proporcjonalnie większe,
niż negatywne efekty interwencji medycznej. Innymi słowy, należy ocenić, czy – jak
to ujmuje przysłowie – nie przyjdzie „oddać skórki za wyprawkę”.
Przykłady
zastosowania zasady działania o podwójnym skutku można by mnożyć i w niejednym z późniejszych
felietonów się one znajdą. Tu, dla lepszego zrozumienia istoty problemu niech wystarczy
opis operacji amputacji nogi z powodu rozwijającego się na niej nowotworu. Operacja
uzasadniona jest na mocy zasady całościowości, gdyż (załóżmy) nie ma – w świetle wiedzy
medycznej w tym konkretnym przypadku – innej możliwości ochrony życia i zdrowia człowieka
wobec zagrożenia narastającą chorobą nowotworową. O ile jednak sama interwencja zdaje
się być uzasadnioną, lekarz nie może nie zauważyć, że skala podejmowanych przez niego
działań pociągnie za sobą dwa skutki. Pierwszy, pożądany, polega na radykalnym usunięciu
głównego ogniska rakowego, zanim nastąpią przerzuty. Drugim, niechcianym – lecz przewidywanym
i dopuszczonym jako nieunikniony – jest kalectwo pacjenta. Wobec bilansu korzyści
i strat, oraz niemożności podjęcia innych działań, lekarz decyduje się na amputację
nogi.
Jest to przykład stosunkowo prosty, ale niekiedy medycy stają wobec
dylematów znacznie bardziej skomplikowanych, zwłaszcza tam, gdzie diagnostyką czy
terapią objęta jest matka oczekująca na narodziny swego dziecka, zaś działanie lekarza
mogłoby zaszkodzić rozwijającemu się w jej łonie potomstwu. I niekiedy muszą uznać,
że jeśli tylko chcą zachować kryteria etyczne, rozwiązania pozornie podobne do opisanego
powyżej nie mają etycznego usprawiedliwienia. O ile bowiem można poświęcić nogę dla
ratowania reszty ciała, nie wolno poświęcić jednego człowieka, by ratować drugiego.
Szerzej przyjdzie o tym opowiedzieć jednak przy innej okazji.