Co wniesie katolicko-luterański dokument o 500-leciu reformacji – wywiad z ks.
Michelem Fédou SJ, członkiem komisji dwustronnej
W Genewie obraduje Światowa Federacja Luterańska. Przygotowuje ona obchody
500-lecia reformacji. W poniedziałek do uczestników obrad dołączy
kard. Kurt Koch, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan.
Tego też dnia zostanie opublikowany wspólny dokument Stolicy Apostolskiej i Światowej
Federacji Luterańskiej na temat 500-lecia reformacji. O znaczeniu tego
tekstu rozmawialiśmy z ks. Michelem Fédou SJ, członkiem Międzynarodowej Komisji ds.
Dialogu między Kościołem katolickim i Światową Federacją Luterańską.
-
Były już oczywiście inne dokumenty. Najważniejszy z nich to słynna deklaracja augsburska
z 1999 r. o usprawiedliwieniu z wiary. Dokument, który teraz został przez nas przygotowany,
jest o tyle wyjątkowy, że dotyczy historycznej rocznicy. W 2017 r. minie bowiem 500
lat od rozpoczęcia reformacji. I z tej okazji zwierzchnicy zarówno luteranów, jaki
i Kościoła katolickiego uznali za stosowne zastanowić się wspólnie, jakie jest znaczenie
tej rocznicy zarówno dla katolików, jak i luteranów, jak przeżywać tę rocznicę, jak
ją obchodzić.
RW: Tytuł tego dokumentu to: „Od konfliktu
do wspólnoty”. Przypomina on historię, która jest dość bolesna zarówno dla
katolików, jak i dla luteranów. Jak ten dokument podchodzi do tej historii?
-
Proszę najpierw zauważyć, że dokument mówi o rocznicy, niekoniecznie radosnej, którą
niekoniecznie trzeba świętować jako powód do radości. Bo ta rocznica wymaga od nas
uznania tego, co nas podzieliło, postaw nieewangelicznych po obu stronach, zwłaszcza
w okresie największych kontrowersji między katolikami i luteranami. Dokument przyznaje
więc, że doszło do grzechu, do antyświadectwa. Ale w tej refleksji nad rocznicą jest
też coś bardzo pozytywnego. A mianowicie dokument stara się rozpoznać zarówno w postawie
katolików, jak i luteranów owej epoki przejawy wierności Ewangelii. Ten dokument ma
więc być takim podsumowaniem, rozeznaniem punktów jasnych i mrocznych w tym okresie.
Mając oczywiście na uwadze naszą przyszłość, jak dalej iść naprzód w kierunku upragnionej
jedności. I proszę pamiętać, że przychodzimy do siebie z daleka. Mamy za sobą okres
wielkich kontrowersji. Na szczęście jednak od kilkudziesięciu lat, dzięki rozwojowi
ruchu ekumenicznego, dokonał się znaczący postęp. Wiele też pozostało do zrobienia.
Jestem jednak przekonany, że ten dokument to kolejny próg na drodze do upragnionej
jedności.
RW: A czy ze strony luteranów i katolików padła już oficjalna
prośba o wybaczenie win w tej formie, jaką znamy na przykład z doświadczenia Jana
Pawła II?
- W słynnej deklaracji o usprawiedliwieniu, z 1999 r.,
nie mówi się co prawda o prośbie o wybaczenie, ale mówi się, że anatemy, które w XVI
w. zostały rzucone przez jedną i drugą stronę, nie mają takiego znaczenia, jak się
sądziło wcześniej, i dlatego powinno się je uznać za przedawnione, przezwyciężyć poprzez
nową postawę, wzajemny szacunek i dążenie do jedności.
RW: Dokument
ten zajmuje się również osiągnięciami w dwustronnym dialogu teologicznym, chce
je przybliżyć szerokiemu odbiorcy. Bo te osiągnięcia na polu teologicznym są
mało znane...
- Tak, mamy osiągnięcia na polu teologicznym i to w wielu
kwestiach, niektórych bardzo istotnych. Najważniejsze i najbardziej znane to, jak
już mówiłem, nauczanie o usprawiedliwieniu z wiary. Katolicy i luteranie bardzo zaciekle
się spierali na ten temat w XVI i XVII w. Natomiast porozumienie z 1999 r. pokazało,
że udało się nam już porozumieć w istotnych kwestiach. Jest to zasługą trudnego dialogu
ekumenicznego, żmudnej refleksji teologicznej prowadzonej już od kilkudziesięciu lat.
Ale również w innych istotnych kwestiach teologicznych doszło ostatnio do zbliżenia
czy wręcz porozumienia między luteranami i katolikami. Przykładem wielki temat: Pismo
Święte i Tradycja. Zwyczajowo luteranie obstawali tylko przy Piśmie Świętym, sola
Scriptura, podczas gdy strona katolicka, podkreślając oczywiście wagę Pisma Świętego,
przypominała też o znaczeniu Tradycji. Dzięki dialogowi ekumenicznemu na ten temat,
który trwał ponad 50 lat, udało się dojść do bardzo ważnego zbliżenia stanowisk w
tej kwestii, czy wręcz do wspólnego stanowiska w istotnych kwestiach dotyczących relacji
między Pismem Świętym i Tradycją. Inny temat dialogu to Eucharystia. Również na tym
polu dokonał się znaczący postęp, nawet jeśli nie zostało to tak uroczyście nagłośnione,
jak w wypadku deklaracji augsburskiej.
RW: Ten najnowszy dokument określa
też aktualny stan relacji między katolikami i luteranami. Pomimo ekumenicznych osiągnięć,
zbliżenia, wciąż jeszcze istnieją punkty sporne. Czego one dotyczą?
-
Tak, jest to opis aktualnego stanu rzeczy. Ale samo wydanie tego dokumentu jest też
ważnym wydarzeniem, wydarzeniem historycznym. Po raz pierwszy bowiem zgodzono się
na ekumeniczne obchody rocznicy rozpoczęcia reformacji. Tego jeszcze nie było. Były
oczywiście deklaracje Jana Pawła II czy Benedykta XVI o Marcinie Lutrze. Ale po raz
pierwszy rocznica reformacji będzie okazją do wspólnych obchodów. Tego przynajmniej
sobie życzymy, myśląc o przygotowaniach do 2017 r. Powracając natomiast do pytania
o to, co przed nami, to teraz najważniejszym krokiem, który musimy zrobić, jest uzgodnienie
definicji Kościoła. Również w tej dziedzinie doszło do zbliżenia, pozostała jednak
przed nami długa droga. Ponieważ, mówiąc w wielkim uproszczeniu, strona katolicka
przypisuje Kościołowi aktywną rolę w dziele zbawienia, podczas gdy dla tradycji luterańskiej
Kościół to coś biernego, jedynie pewne narzędzie. Istnieje więc poważna rozbieżność
opinii, którą będzie trzeba przezwyciężyć w najbliższych latach czy dziesięcioleciach.
RW:
Kard. Kurt Koch, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan,
mówiąc o problemach w relacjach z luteranami, wspomniał o podziałach w kwestiach bioetycznych
oraz o braku wspólnego celu ekumenicznych dążeń. Jak to Ksiądz postrzega?
-
Muszę powiedzieć, że kwestie bioetyczne i w ogóle problemy, które wynikają z etyki,
są oczywiście bardzo poważne, ale nasza komisja się nimi nie zajmuje. Nie podejmuje
ich również ten nowy dokument. My zajmujemy się raczej istotnymi kwestiami doktrynalnymi,
tradycyjnymi punktami spornymi. Nie zajmujemy się sprawami etycznymi, rozbieżnością
opinii w tych kwestiach. Jest jednak oczywiście pożądane, aby dialog objął również
te zagadnienia. Jest to bardzo ważne dla przyszłości.
RW: A jeśli
chodzi o brak wspólnego celu w ekumenizmie....
- Tak, ale trzeba tu dobrze
rozróżnić różne sytuacje, różne relacje katolików i luteranów. Nasza komisja na przykład,
która przygotowała ten dokument „Od konfliktu do wspólnoty”, czy członkowie tej komisji,
mają na pewno ten sam cel ekumenizmu, czyli dotarcie, jak tylko to będzie możliwe,
do pełnego pojednania, pełnej jedności. Jest jednak jasne, że w innych sytuacjach,
luteranie i katolicy, tylko po części zgadzają się co do celu ekumenicznych dążeń.
Nie przeszkadza im to ze sobą współpracować, zwłaszcza we wspólnotach lokalnych. Ale
to prawda: często nie mają oni tych samych wyobrażeń o punkcie docelowym ekumenicznych
dążeń. Trzeba zatem pracować nad takim ustaleniem celu ekumenizmu, aby był on do przyjęcia
dla jak największej liczby chrześcijan, katolików i luteranów.