Autorem tegorocznych rozważań jest abp Giancarlo Bregantini. Przez 13 lat był on ordynariuszem
Locri w naznaczonym przestępczością zorganizowaną regionie Kalabrii, stąd bywa nazywany
biskupem antymafijnym. Obecnie kieruje archidiecezją Campobasso-Boiano i jest odpowiedzialny
we włoskim episkopacie za komisję sprawiedliwości i pokoju, zajmującą się problemami
społecznymi związanymi także ze światem pracy.
Wprowadzenie
„Zaświadczył
to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście
i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kość jego nie będzie
złamana. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili”
(J 19, 35-37).
Kochany Jezu, wstąpiłeś na Golgotę bez wahania w wypełnianiu
miłości i pozwoliłeś się ukrzyżować bez narzekania.
Pokorny Synu Maryi, obarczyłeś
się naszą nocą, by ukazać nam, jak wiele światła zechciałeś wlać w serca. W Twoich
boleściach jest nasze odkupienie, w Twoich łzach maluje się „Godzina” odsłonięcia
darmowej Miłości Boga.
Siedmiokroć rozgrzeszywszy nas w Twych ostatnich westchnieniach
Człowieka pomiędzy ludźmi, zanosisz nas na powrót do serca Ojca, by wskazać nam w
Twych ostatnich słowach drogę odkupienia wszelkiej naszej boleści.
Ty, Wszechwcielony,
wyniszczasz się na Krzyżu, ogarniany jedynie przez Tę, która jest Matką i wiernie
„stała” pod tą szubienicą. Twoje pragnienie jest wiecznie otwartym źródłem nadziei,
dłonią wyciągniętą także do skruszonego łotra, który dzisiaj, dzięki Tobie, słodki
Jezu, wchodzi do raju.
Daj nam wszystkim, Panie Jezu Ukrzyżowany, Twoje niezmierzone
Miłosierdzie, olejek z Betanii dla świata, kwilenie życia dla ludzkości. A gdy wreszcie
powierzymy się dłoniom Twego Ojca, otwórz nam bramy Życia, które się nie kończy! Amen.
Stacja pierwsza: Jezus ma śmierć skazany (oskarżycielski
palec)
Z Ewangelii według św. Łukasza (23, 20-25)
Piłat, chcąc
uwolnić Jezusa, ponownie przemówił do nich. Lecz oni wołali: «Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!»
Zapytał ich po raz trzeci: «Cóż On złego uczynił? Nie znalazłem w Nim nic zasługującego
na śmierć. Każę Go więc wychłostać i uwolnię». Lecz oni nalegali z wielkim wrzaskiem,
domagając się, aby Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich krzyki. Piłat więc zawyrokował,
żeby ich żądanie zostało spełnione. Uwolnił im tego, którego się domagali, a który
za rozruch i zabójstwo był wtrącony do więzienia; Jezusa zaś zdał na ich wolę.
Przestraszony
Piłat, co nie szuka prawdy, oskarżycielsko wymierzony palec i narastający krzyk rozwścieczonej
tłuszczy to pierwsze kroki umierania Jezusa. Niewinny jak baranek, którego krew ratuje
jego lud. Ten Jezus, który przeszedł wśród nas uzdrawiając i błogosławiąc, teraz zostaje
skazany na najwyższy wymiar kary. Żadnego słowa wdzięczności ze strony ciżby, która
natomiast wybiera Barabasza. Dla Piłata jest to kłopotliwy kazus. Przerzuca go na
tłum, a sam umywa ręce, całkowicie przywiązany do swojej władzy. Wydaje Go na ukrzyżowanie!
Nie chce nic więcej o Nim wiedzieć. Dla niego to już sprawa zamknięta!
Pośpieszne
skazanie Jezusa zawiera w sobie i łatwe oskarżenia, i powierzchowne sądy ludzkie,
insynuacje i uprzedzenia, które zamykają serce i stają się rasistowską, wykluczającą
i usuwającą kulturą z jej anonimami i potwornymi oszczerstwami. Oskarżenia wybija
się na pierwszej stronie; uniewinnienia trafiają na ostatnią!
A my? Czy potrafimy
mieć prawe i odpowiedzialne sumienie, sumienie przejrzyste, które nigdy nie odwraca
się plecami od niewinnego, lecz odważnie opowiada się w obronie słabych, opierając
się niesprawiedliwości i broniąc wszędzie naruszanej prawdy?
MODLITWA
Panie
Jezu, są dłonie, które podtrzymują, i takie, które podpisują niesprawiedliwe wyroki.
Spraw, byśmy podtrzymywani Twoją łaską nie odrzucali nikogo. Broń nas przed oszczerstwem
i kłamstwem. Pomóż nam, byśmy zawsze szukali prawdy i stali po stronie słabszych,
zdolni towarzyszyć im w drodze. I daj Twoje światło tym, których misją jest sądzić
w trybunale, aby wydawali zawsze wyroki sprawiedliwe i prawdziwe. Amen.
Stacja
druga: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona(ciężkie jarzmo kryzysu)
Z
Pierwszego Listu św. Piotra Apostoła (2, 24-25) On sam, w swoim
ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów,
a żyli dla sprawiedliwości - Krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni.
Błądziliście bowiem jak owce, ale teraz nawróciliście się do Pasterza i Stróża dusz
waszych.
Ciąży to drzewo krzyża, bo na nim Jezus niesie grzechy
nas wszystkich. Chwieje się pod tym ciężarem, zbyt wielkim dla jednego człowieka (J
19, 17).
To także ciężar wszystkich niesprawiedliwości, które spowodowały kryzys
gospodarczy z jego poważnymi skutkami społecznymi: tymczasowością, bezrobociem, zwolnieniami,
z pieniądzem, który rządzi zamiast służyć, ze spekulacjami finansowymi, samobójstwami
wśród przedsiębiorców, korupcją i lichwą, z wynoszeniem się produkcji z kraju.
To
jest ciężki krzyż świata pracy, niesprawiedliwość wrzucona na barki pracowników. Jezus
ją bierze na siebie i uczy nas, by nie żyć już w niesprawiedliwości, lecz w zdolności,
dzięki Jego wsparciu, do tworzenia pomostów solidarności i nadziei, by nie być błąkającymi
się czy zagubionymi owcami w tym kryzysie.
Powróćmy zatem do Chrystusa, Pasterza
i Stróża dusz naszych. Walczmy razem i z wzajemnością na rzecz pracy, przezwyciężając
strach i wyobcowanie, odzyskując szacunek dla polityki i starając się wspólnie wyjść
z kłopotów.
Wtedy krzyż stanie się lżejszy, gdy będzie niesiony z Jezusem
i podtrzymywany przez wszystkich razem, bo przez Jego rany, stające się okienkami,
zostaliśmy uzdrowieni (por. 1 P 2, 24).
MODLITWA
Panie Jezu, nasz mrok
wciąż gęstnieje! Ubóstwo przemienia się w nędzę. Nie mamy chleba dla naszych dzieci,
a nasze sieci są puste. Niepewna jest nasza przyszłość. Załatw pracę, której brakuje.
Wzbudź w nas gorliwość na rzecz sprawiedliwości, aby życie, które wiedziemy, nie wlokło
się, lecz było przeżywane z godnością! Amen.
Stacja trzecia:
Jezus pada po raz pierwszy pod ciężarem krzyża(kruchość, która
otwiera nas na gościnność)
Z księgi proroka Izajasza (Iz 53, 4-5) On
się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a
myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz
On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna
dla nas.
To Jezus delikatny, najbardziej ludzki, ten, którego ze zdumieniem
rozważamy przy tej stacji wielkiej boleści. Jednak właśnie ten Jego upadek w kurz
objawia jeszcze bardziej Jego niezmierzoną miłość. Popychany przez tłum, ogłuszony
wrzaskami żołnierzy, obolały od ran po biczowaniu, wypełniony wewnętrzną goryczą z
powodu bezgranicznej ludzkiej niewdzięczności. I upada. Upada na ziemię! Jednak w
tym upadku, w tym upadaniu od ciężaru i utrudzenia, Jezus po raz kolejny okazuje się
Nauczycielem życia. Uczy nas akceptować nasze słabości, nie zniechęcać się z powodu
naszych upadków, lojalnie uznawać własne ograniczenia: „Jest we mnie pragnienie dobra
– powiada św. Paweł – ale nie ma zdolności do jego wykonania” (Rz 7, 18).
Tą
wewnętrzną mocą, która pochodzi od Ojca, Jezus pomaga nam także przyjmować słabość
innych; by nie pastwić się nad upadłym, nie być obojętnym wobec tego, który upada.
I daje nam On siłę, by nie zamykać drzwi temu, kto puka do naszych domów, szukając
schronienia, godności, ojczyzny. Świadomi naszej kruchości przyjmiemy pośród nas kruchość
imigrantów, aby znaleźli bezpieczeństwo i nadzieję.
Albowiem w brudnej wodzie
misy z Wieczernika, to znaczy w naszej słabości, odbija się prawdziwe oblicze naszego
Boga! Dlatego „każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest
z Boga” (1 J 4, 2).
MODLITWA
Panie Jezu, który się upokorzyłeś, by
wykupić nasze słabości, uzdolnij nas do prawdziwej wspólnoty z naszymi najuboższymi
braćmi. Wyrwij z naszych serc wszelki korzeń lęku i wygodnej obojętności, który przeszkadza
nam w rozpoznaniu Ciebie w imigrantach, by zaświadczyć, że Twój Kościół nie ma granic
i jest prawdziwą matką dla wszystkich! Amen.
Stacja czwarta:
Jezus spotyka swoją Matkę(solidarne łzy)
Z Ewangelii
według św. Łukasza (2, 34-35)
Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi,
Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i
na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw
wyszły zamysły serc wielu».
Weselcie się z tymi, którzy się weselą,
płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach! (Rz
12,15-16)
To spotkanie Jezusa z Jego mamą Maryją jest pełne emocji i łez.
Wyraża się w nim niezwyciężona moc macierzyńskiej miłości, która pokonuje wszelkie
przeszkody o otwiera każdą drogę. Ale jeszcze żywsze jest solidarne spojrzenie Maryi,
które dodaje siły Synowi. Nasze serce napełnia się zdumieniem, rozważając wielkość
Maryi w tym Jej, przecież stworzonej, przybliżaniu Boga swemu Panu.
Ona zbiera
wszystkie łzy każdej mamy wylane z powodu oddalonych dzieci, młodych skazywanych na
śmierć, mordowanych czy idących na wojnę, zwłaszcza gdy są to dzieci-żołnierze. Słyszymy
tu ten bolesny lament matek nad swymi dziećmi umierającymi na nowotwory spowodowane
wyziewami ze spalania toksycznych odpadów.
Łzy goryczy! Solidarne współodczuwanie
męki dzieci! Matki czuwające po nocach z zapalonymi lampami, drżące z powodu młodych
niesionych tymczasowością czy trawionych przez narkotyki i alkohol, szczególnie w
sobotnie wieczory!
Wokół Maryi nigdy nie będziemy ludem osieroconym! Nigdy
nie będziemy zapomniani. Podobnie jak św. Juanowi Diego, tak i nam Maryja daje czuły
dotyk macierzyńskiego pocieszenia i mówi: „Niech się nie trwoży twoje serce […]. Czyż
nie jestem tutaj ja, która jest twoją Matką?” (Evangelii gaudium, 286).
MODLITWA
Zdrowaś Matko moja, daj mi Twoje święte błogosławieństwo. Pobłogosław mnie
i cały mój dom. Zechciej złożyć Bogu to, co mam dzisiaj do zrobienia i przecierpienia,
w łączności z zasługami Twymi i Twego Najświętszego Syna. Tobie oddaję i powierzam
siebie samego i wszystko, co mam, na Twoją służbę, chroniąc się cały pod Twój płaszcz.
Wyproś mi, Pani, czystość umysłu i ciała i spraw, bym tego dnia nie uczynił nic, co
obrazi Boga. Proszę Cię o to przez Twoje Niepokalane Poczęcie i Twoje nieskazitelne
dziewictwo. Amen. (św. Kasper Bertoni)
Stacja piąta:
Cyrenejczyk pomaga nieść Krzyż Jezusowi(przyjacielska dłoń,
która podnosi)
Z Ewangelii według św. Marka (Mk 15, 21)
Przymusili
niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie
przechodził, żeby niósł krzyż Jego.
Przypadkiem przechodzi Szymon
z Cyreny. Ale to spotkanie stanie się kluczowe dla jego życia. Wracał z pola. Człowiek
trudu i krzepy. Dlatego został zmuszony do niesienia krzyża Jezusa, skazanego na haniebną
śmierć (por. Flp 2 ,8). Ale to przypadkowe spotkanie przekształci się w ostateczne
i żywotne pójście za Jezusem, niosąc na każdy dzień swój krzyż, zapierając się siebie
(por. Mt 16, 24-25). Szymon bowiem jest wspomniany przez Marka jako ojciec dwóch chrześcijan
znanych w rzymskiej wspólnocie: Aleksandra i Rufusa. Ojciec, który z pewnością odcisnął
w sercach swoich synów moc Jezusowego krzyża. Bo życie, jeśli je trzymasz zbyt ciasno,
pleśnieje i schnie. Ale jeśli je ofiarujesz, rozkwita i wydaje kłos z ziarnem dla
ciebie i dla całej wspólnoty!
Na tym polega prawdziwe uzdrowienie z naszego
egoizmu, który zawsze czyha. Relacja z drugimi uzdrawia nas i generuje braterstwo
mistyczne, kontemplatywne, które potrafi dostrzegać świętą wielkość bliźniego, które
umie odkrywać Boga w każdym ludzkim istnieniu, które znosi trudy życia trzymając się
miłości Boga. Jedynie otwarcie serca na Bożą miłość popycha mnie do poszukiwania szczęścia
drugich w tylu działaniach wolontariatu: w nocy spędzonej w szpitalu, w pożyczce bez
lichwy, w otarciu łzy w rodzinie, w szczerej darmowości, w dalekowzrocznym zaangażowaniu
dla dobra wspólnego, w dzieleniu się chlebem i pracą, przezwyciężając jakąkolwiek
zazdrość czy zawiść.
To sam Jezus nam przypomina: „Wszystko, co uczyniliście
jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili!” (Mt 25, 40).
MODLITWA
Panie Jezu, w przyjacielu Cyrenejczyku przejawia się serce Twojego Kościoła,
który czyni się dachem miłości dla tych, co Ciebie pragną. Braterska pomoc jest kluczem,
by przekroczyć razem bramę Życia. Nie dozwól, by nasz egoizm kazał nam przechodzić
obojętnie, lecz pomóż nam rozlewać olejek pocieszenia na rany drugich, byśmy byli
ich wiernymi towarzyszami drogi, bez ucieczek i nigdy nie przestając wybierać braterstwa.
Amen.
Stacja szósta: Weronika ociera twarz Jezusowi (kobieca
czułość)
Z Księgi Psalmów (Ps 27)
O Tobie mówi moje serce: "Szukaj
Jego oblicza!" Szukam, o Panie, Twojego oblicza; swego oblicza
nie zakrywaj przede mną, nie odpędzaj z gniewem swojego sługi! Ty
jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj i nie opuszczaj mnie, Boże,
moje Zbawienie!
Jezus z trudem się wlecze, ciężko oddychając. Ale
światło Jego oblicza pozostaje nietknięte. Nie ma takiej agresji, która mogłaby przeciwstawić
się Jego pięknu. Nie zaćmiło Go oplucie. Nie zgasiły Go uderzenia. To oblicze zdaje
się być krzewem gorejącym, który im bardziej jest znieważany, tym bardziej emanuje
światłem zbawienia. Płyną ciche łzy z oczu Mistrza. Niesie On ciężar opuszczenia.
A jednak Jezus idzie naprzód, nie zatrzymuje się ani nie zawraca. Stawia czoło opresji.
Okrucieństwo piętrzy przeszkody, lecz On wie, że Jego umieranie nie pójdzie na marne!
Wtedy
Jezus zatrzymuje się przed kobietą, która wychodzi mu naprzeciw bez jakiegokolwiek
wahania. To Weronika, prawdziwa ikona kobiecej czułości!
Pan ucieleśnia tu
naszą potrzebę czułej darmowości, poczucia bycia kochanymi i bezpiecznymi dzięki gestom
troski i opieki. Czułości tej biedaczki toną w cennej krwi Jezusa i zdają się usuwać
z Niego skutki profanacji, jakich doznał On w czasie tortur. Weronice udaje się jakby
dotknąć słodyczy Jezusa, musnąć Jego nieskalaność. Nie tylko po to, by ulżyć, ale
i uczestniczyć w Jego męce. W Jezusie dostrzega każdego bliźniego, którego trzeba
pocieszyć dotykiem czułości, by dotrzeć do jęku bólu tych, którzy nie doświadczają
opieki ani ciepła współczucia. I umierają w samotności.
MODLITWA
Panie
Jezu, jakże ciąży brak kogoś, o kim marzymy, by był przy nas w dniach strapienia!
Ale otul nas tym płótnem, co nosi ślad Twojej cennej krwi, którą wylałeś na drodze
opuszczenia, jaką także Ty niesłusznie cierpiałeś. Bez Ciebie nie mamy ani nie możemy
dać żadnej ulgi. Amen.
Stacja siódma: Jezus upada po raz drugi (trwoga
przed więzieniem i torturą)
Z Księgi Psalmów (Ps 118,11.12-13.18)
Osaczyły
mnie wszystkie narody, Osaczyły mnie w krąg jak pszczoły, paliły
jak ogień ciernie: lecz starłem je w imię Pańskie. Popchnięto
mnie, popchnięto, bym upadł, lecz Pan mi dopomógł. Ciężko mnie
Pan ukarał, ale na śmierć mnie nie wydał.
Prawdziwie w Jezusie
wypełniają się starodawne proroctwa o pokornym i posłusznym Słudze, który bierze na
swoje barki całą naszą historię boleści. I tak Jezus, popchnięty z siłą naprzód, upada
z trudu i utrapienia, otoczony zewsząd przez przemoc, pozbawiony już sił. Coraz bardziej
samotny, coraz bardziej w ciemnościach! Udręczony na ciele, ze słabością w kościach.
Widzimy
w Nim gorzkie doświadczenie osadzonych w więzieniach wraz ze wszystkimi tego nieludzkimi
przeciwnościami. Otoczeni zewsząd i odcięci, popychani, by upaść. Współczesne więzienie
jest wciąż czymś odległym, zapomnianym, odrzucanym przez społeczeństwo. Nie brakuje
tam absurdów biurokracji i opieszałości wymiaru sprawiedliwości. Podwójna kara, a
potem przeładowanie cel: to dodatkowe cierpienie, niesłuszna dolegliwość, która zżera
ciało i kości. Niektórzy – zbyt wielu – nie wytrzymuje… I nawet, gdy jakiś nasz brat
wychodzi, wciąż jest uważany za „byłego więźnia”, co zamyka mu drzwi powrotu do społeczeństwa
i do pracy.
Jednak gorsze jest stosowanie tortur, wciąż niestety rozpowszechnione
w różnych stronach świata w rozlicznych formach. Tak było i z Jezusem: i jego pobito,
upokorzono przed żołdakami, umęczono koroną cierniową, okrutnie ubiczowano.
Jakże
prawdziwie brzmią dzisiaj, wobec tego upadku, słowa Jezusa: „Byłem w więzieniu, a
przyszliście do Mnie” (Mt 25, 36). W każdym więzieniu, przy każdym torturowanym jest
zawsze On, Chrystus cierpiący, uwięziony, umęczony. Nawet jeśli jesteśmy ciężko doświadczeni,
On jest naszą pomocą, by nie popaść w lęk. Powstać można tylko razem, z silną pomocą,
wsparci braterską dłonią wolontariuszy i podnoszeni przez społeczeństwo obywatelskie,
które bierze na siebie niesprawiedliwości za więziennymi murami.
MODLITWA
Panie Jezu, chwyta mnie bezgraniczne wzruszenie, gdy widzę Cię upadającego
z mojego powodu. Żadnej zasługi, za to wielość grzechów, niekonsekwencji i słabości.
A ileż wyłącznej miłości w zamian! Wypędzeni ze społeczeństwa, zabici osądem, a Ty
masz dla nas zawsze błogosławieństwo. Błogosławieni jesteśmy, jeśli dzisiaj żyjemy
tu na ziemi, z Tobą, wolni od potępienia. Dozwól nam, byśmy nie uciekali od odpowiedzialności,
daj nam zamieszkać bezpiecznie w Twoim uniżeniu, z dala od roszczeń wszechwładzy,
by powtórnie zrodzić się do nowego życia jako stworzenia uczynione dla Nieba. Amen.
Stacja
ósma: Jezus spotyka niewiasty jerozolimskie płaczące nad Nim(współprzeżywanie,
a nie litość)
Z Ewangelii według św. Łukasza (Łk 23, 27-28)
Córki
jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!
Niczym zapalone pochodnie pojawiają się na drodze boleści żeńskie postacie.
Niewiasty wierne i dzielne, które nie dają się zastraszyć przez straże ani zgorszyć
ranami dobrego Mistrza. Są gotowe Go spotkać i pocieszyć. Jezus jest przed nimi. Ktoś
Go może depcze, w chwili bezsilnego upadku na ziemię. Ale są tam kobiety, gotowe dać
Mu gorące bicie serca, którego nie da się powstrzymać. Patrzą nań najpierw z daleka,
potem się przybliżają, jak każdy przyjaciel, każdy brat czy siostra, gdy sobie zda
sprawę z trudności, w jakiej żyje umiłowana osoba.
Jezus jest wstrząśnięty
ich zawodzeniem, ale je upomina, by nie spalały się widząc Jego mękę, by nie były
już niewiastami płaczącymi, ale wierzącymi! Prosi o współbolenie, a nie o jałowe i
płaczliwe użalanie się na Nim. Niech nie będzie więcej lamentowania, ale wola odrodzenia,
spojrzenia naprzód, kroczenia z wiarą i nadzieją ku jutrzence światła, które wzejdzie
jeszcze bardziej oślepiająco nad głowami tych, co idą zwróceni ku Bogu. Płaczmy nad
samymi sobą, jeśli jeszcze nie wierzymy w tego Jezusa, który głosił nam Królestwo
zbawienia. Opłakujmy nasze nie wyznane grzechy.
I jeszcze zapłaczmy nad tymi
mężczyznami, którzy na kobietach wyładowują przemoc, jaką mają w sobie. Opłakujmy
kobiety zniewolone lękiem i wyzyskiem. Ale nie wystarczy uderzyć się w piersi i doświadczyć
współczucia. Jezus jest bardziej wymagający. Kobiety trzeba umocnić, jak to On uczynił,
trzeba je kochać jako nienaruszalny dar dla całej ludzkości. Dla wzrastania naszych
dzieci w godności i nadziei.
MODLITWA
Panie Jezu, powstrzymaj rękę
tych, którzy biją kobiety! Wydobądź ich serca z przepaści rozpaczy, gdy padają ofiarą
przemocy. Nawiedź ich płacz, gdy są opuszczone. I otwórz nasze serca na szczerą i
wierną współboleść, ponad naturalne współczucie, abyśmy się stali narzędziami prawdziwego
wyzwolenia. Amen.
Stacja dziewiąta: Jezus upada po
raz trzeci (przezwyciężyć złą nostalgię)
Z Listu św. Pawła Apostoła
do Rzymian (8,35-37)
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?
Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy
miecz? (…) Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu,
który nas umiłował.
Św. Paweł wylicza swoje doświadczenia, ale
wie, że przed nim przeszedł przez nie Jezus, który w drodze na Golgotę upadł jeden,
dwa, trzy razy. Zmiażdżony cierpieniami, prześladowaniem, mieczem, obarczony drzewem
krzyża. Wyczerpany! Zdaje się mówić, jak my w wielu mrocznych chwilach: Już nie dam
rady!
To krzyk prześladowanych, umierających, terminalnie chorych, uginających
się pod brzemieniem.
Ale u Jezusa widać także Jego siłę: „Gdy udręczył, znów
się lituje” (Lm 3, 32). Wskazuje nam, że w udręce jest zawsze Jego pocieszenie, coś
więcej do dostrzeżenia w nadziei. To jest jak przycinanie gałązek na drzewach, którego
dokonuje z mądrością Ojciec niebieski dokładnie na tych latoroślach, które wydają
owoc (por. J 15, 8). Nigdy dla zniszczenia, ale zawsze dla rozkwitu. To jak matka,
gdy przyjdzie jej godzina: odczuwa boleści, jęczy, cierpi podczas porodu. Ale wie,
że są to bóle nowego życia, wiosny w rozkwicie, właśnie poprzez to przycinanie.
Niech
nam pomoże kontemplowanie Jezusa, który się osuwa, ale wstaje, byśmy umieli przezwyciężyć
zamknięcie, jakie lęk przed jutrem odciska w naszych sercach, szczególnie w tym czasie
kryzysu. Przezwyciężajmy złą tęsknotę za przeszłością, wygodę bezruchu, tego, że „zawsze
tak było”! Ten Jezus, który chwieje się i pada, ale potem na nowo wstaje, jest pewnością
nadziei, która ożywiana mocną modlitwą rodzi się właśnie wewnątrz doświadczenia, a
nie po nim ani bez niego!
Będziemy bardziej niż zwycięzcami dzięki mocy Jego
miłości!
MODLITWA
Panie Jezu, prosimy Cię, podnieś z prochu nędzarza,
podźwignij z gnoju ubogich, każ im zasiąść z książętami i wyznacz im tron chwały.
Łuk mocarzy połam, a przyoblecz mocą słabych, bo tylko Ty możesz nas swoim ubóstwem
ubogacić. Amen.
Stacja dziesiąta: Jezus z szat
obnażony(jedność i godność)
Z Ewangelii według św. Jana
(19,23-24)
Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili
na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś
nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: «Nie rozdzierajmy
jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć». Tak miały się wypełnić słowa Pisma:
Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze.
Nie
zostawili nawet kawałka materiału, by okryć ciało Jezusa. Obnażyli Go. Nie miał płaszcza
ani tuniki czy innego okrycia. Obnażyli go w akcie ostatecznego poniżenia. Okrywała
Go tylko krew, która wytryskała z otwartych ran.
Tunika pozostaje nienaruszona,
symbol jedności Kościoła, jedności, którą należy odnajdywać z cierpliwością, z trudem
pokoju budowanego każdego dnia, z materii tkanej złotymi nićmi braterstwa, pojednania
i wzajemnego przebaczenia.
W Jezusie, niewinnym, a obnażonym i umęczonym,
dostrzegamy naruszoną godność wszystkich niewinnych, szczególnie najmniejszych. Bóg
nie przeszkodził, by Jego nagie ciało zostało wystawione na krzyżu. Uczynił tak dla
odkupienia wszelkich nadużyć niesłusznie krytych oraz by ukazać, że On, Bóg, jest
nieodwołalnie i jednoznacznie po stronie ofiar.
MODLITWA
Panie Jezu,
pragniemy na powrót być niewinni jak dzieci, by wejść do królestwa niebieskiego, oczyszczeni
z naszych brudów i bożków. Usuń z naszych piersi kamienne serca podziałów, które czynią
Kościół mało wiarygodnym. Daj nam nowe serce i nowego ducha, by żyć wedle Twoich przykazań,
zachowując i wcielając w życie Twoje ustawy. Amen.
Stacja
jedenasta: Jezus przybity do krzyża(na łożu boleści)
Z
Ewangelii według św. Marka (15,24-28)
Ukrzyżowali Go i rozdzielili między
siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać. A była godzina trzecia,
gdy Go ukrzyżowali. Był też napis z podaniem Jego winy, tak ułożony: «Król Żydowski».
Razem z Nim ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej
Jego stronie. Tak wypełniło się słowo Pisma: W poczet złoczyńców został zaliczony.
I Go ukrzyżowali! Kara dla niegodziwców, zdrajców, dla zbuntowanych niewolników.
Tę karę zgotowano naszemu Panu Jezusowi: chropowate gwoździe, przenikliwy ból, męka
matki, wstyd zrównania z dwoma złoczyńcami, szaty rozdzielone niczym łup między żołnierzy,
okrutne szyderstwa przechodzących: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest
królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego” (Mt 27,42).
I
Go ukrzyżowali! Jezus nie schodzi, nie opuszcza krzyża. Pozostaje do końca posłuszny
woli Ojca. Kocha i przebacza.
Także dzisiaj, podobnie jak Jezus, wielu naszych
braci i sióstr jest przygwożdżonych do łoża boleści w szpitalach, domach opieki, w
naszych rodzinach. To czas próby w gorzkich dniach samotności i rozpaczy: „Boże mój,
Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27,46).
Niech nasza ręka nigdy nie służy
do przebijania, ale zawsze do zbliżania, pocieszania i towarzyszenia chorym, podnosząc
ich z łoża boleści. Choroba nie pyta o pozwolenie. Nadchodzi zawsze nieoczekiwana.
Niekiedy wstrząsa, ogranicza spojrzenie, nadzieję wystawia na ciężką próbę. Gorzka
jest jej żółć. Jedynie gdy znajdziemy obok nas kogoś, kto nas wysłucha, kto jest blisko,
kto usiądzie przy naszym łóżku… wówczas choroba może stać się wielką szkołą mądrości,
spotkania z Bogiem cierpliwym. Gdy ktoś z miłości bierze na siebie nasze schorzenia,
także mrok boleści otwiera się na paschalne światło Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.
To, co po ludzku wydaje się kaźnią, może przekształcić się w odkupieńczą ofiarę dla
dobra naszych wspólnot i rodzin. Na wzór świętych.
MODLITWA
Panie
Jezu, nie stój z dala ode mnie, siądź przy moim łożu boleści i bądź przy mnie. Nie
zostawiaj mnie samego, wyciągnij swoją rękę i podnieś mnie! Wierzę, że jesteś Miłością,
i wierzę, że Twoja wola jest wyrazem miłości; dlatego oddaję się Twojej woli, bo zawierzam
Twojej Miłości. Amen.
Stacja dwunasta: Jezus umiera
na Krzyżu(jęk siedmiu słów)
Z Ewangelii według św. Jana
(19,28-30)
Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło
Pismo, rzekł: «Pragnę». Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę
pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało
się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha.
Siedem słów Jezusa na krzyżu
to arcydzieło nadziei. Jezus powoli, krok po kroku – a są to także nasze kroki –
przemierza całą ciemność nocy, by ufnie powierzyć się ramionom Ojca. To jęk umierających,
krzyk zrozpaczonych, błaganie przegrywających. To Jezus!
„Boże mój, Boże mój,
czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27, 46). To krzyk Hioba, każdego człowieka dotkniętego nieszczęściem.
A Bóg milczy. Milczy, bo Jego odpowiedź jest tam, na krzyżu: jest nią On, Jezus; oto
odpowiedź Boga, odwieczne Słowo wcielone z miłości.
„Wspomnij na mnie…” (Łk
23, 42). Bratnia prośba złoczyńcy, który stał się towarzyszem boleści, przenika serce
Jezusa, który słyszy w nim echo swojego własnego bólu. I Jezus wysłuchuje tego błagania:
„Dziś jeszcze będziesz ze Mną w raju”. Zawsze odkupi nas cierpienie drugiego, bowiem
pozwala nam wyjść poza siebie samych.
„Niewiasto, oto syn twój!...” (J 19,
26). Ależ to Jego Matka, Maryja, która wraz z Janem stała pod krzyżem, przełamuje
lęk. Wypełnia go czułością i nadzieją. Jezus nie czuje się już samotny. Podobnie jak
my, gdy obok łoża boleści jest ktoś kochający! Wiernie. Aż do końca.
„Pragnę”
(J 19, 28). Jak dziecko prosi mamę o picie; jak chory trawiony gorączką… Pragnienie
Jezusa to głód życia, wolności, sprawiedliwości. I to jest pragnienie największego
spragnionego, Boga, który nieskończenie bardziej niż my pragnie naszego zbawienia.
„Wykonało się!” (J 19, 30). Wszystko: każde słowo, każdy gest, wszelkie
proroctwo, każda chwila życia Jezusa. Arras jest gotowy. Tysiąc kolorów miłości lśni
teraz pięknem. Nic się nie zmarnowało. Nic nie zostało odrzucone. Wszystko stało się
miłością. Wszystko się dokonało dla mnie i dla ciebie! A teraz nawet umieranie ma
swój sens!
„Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). Tak
heroicznie Jezus przezwycięża lęk przed śmiercią. Bo jeśli żyjemy w bezinteresownej
miłości, wszystko jest życiem. Przebaczenie odnawia, uzdrawia, przekształca i pociesza!
Tworzy nowy lud. Uśmierza wojny.
„Ojcze, w Twoje ręce oddaję ducha Mego” (Łk
23, 46). Nie ma już rozpaczy nicości. Ale pełna ufność w ojcowskie ręce, oddanie się
Jego sercu. Bo w Bogu każdy podział ostatecznie znajduje jedność!
MODLITWA
Boże, który przez mękę Chrystusa naszego Pana wyzwoliłeś nas od śmierci, spuścizny
dawnego grzechu przeniesionej na cały rodzaj ludzki, odnów nas na podobieństwo Twojego
Syna; a jak nosiliśmy w sobie obraz ziemskiego człowieka, tak przez działanie Twojego
Ducha spraw, byśmy nosili obraz człowieka niebieskiego. Przez Chrystusa Pana naszego.
Amen.
Stacja trzynasta: Jezus zdjęty z krzyża i powierzony
Matce (miłość silniejsza niż śmierć)
Z Ewangelii według św. Mateusza
(27,57-58)
Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem
Józef, który też był uczniem Jezusa. On udał się do Piłata i poprosił o ciało
Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać.
Zanim Jezus został złożony
w grobie, oddano Go Matce. To ikona rozdartego serca, która mówi, że śmierć nie przeszkodzi,
by matka złożyła swemu synowi ostatni pocałunek. Przypadłszy do ciała Jezusa, Maryja
łączy się z Nim wszechobejmującym uściskiem. Ten obraz nazywa się po prostu Pietą.
To rozdzierające, ale ukazuje, że śmierć nie niszczy miłości. Bo miłość jest silniejsza
niż śmierć! Czysta miłość jest trwała. Nadchodzi zmierzch. Bitwa została wygrana.
Miłość nie została zniszczona. Kto jest gotów poświęcić życie dla Chrystusa, ten je
odnajdzie. Przemienione poza śmiercią.
Łzy i krew zmieszały się w tej tragicznej
scenie przekazania. Podobnie jak w naszych rodzinach, gdzie życie chwilami zawala
się przez niespodziewane i bolesne utraty, z pustką nie do wypełnienia, zwłaszcza
przy śmierci dziecka.
Pieta oznacza zatem bliskość z braćmi, którzy są w żałobie
i nie zaznają pokoju. To wielkie miłosierdzie roztoczyć opiekę nad tym, kto cierpi
w udręczonym ciele, na ogarniętym depresją umyśle, w duszy pełnej rozpaczy. Miłować
aż do końca to najwyższy rodzaj nauki pozostawiony nam przez Jezusa i Maryję. To codzienna
bratnia misja pocieszania, która zostaje nam powierzona w tym wiernym uścisku między
zmarłym Jezusem a Jego Bolesną Matką.
MODLITWA
Panno Bolesna, Ty w
naszych sanktuariach ukazujesz nam swoje świetliste oblicze, gdy z oczami zwróconymi
ku niebu i otwartymi dłońmi oddajesz Ojcu w znaku kapłańskiego daru odkupieńczą ofiarę
Twojego Syna Jezusa. Ukaż nam słodycz ostatniego wiernego uścisku i daj nam swoje
macierzyńskie pocieszenie, aby ból codzienności nigdy nie zrywał nadziei na życie
po śmierci. Amen.
Stacja czternasta: Jezus złożony
do grobu (nowy ogród)
Z Ewangelii według św. Jana (19, 41-42)
A
na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze
nie złożono nikogo. Tam to złożono Jezusa.
Ten ogród, gdzie znajdował
się grób, w którym pochowano Jezusa, przypomina inny ogród: Eden. Ogród, który z powodu
nieposłuszeństwa utracił swoje piękno i stał się spustoszeniem, miejscem śmierci,
a nie życia.
Dzikie gałęzie, które przeszkadzają nam oddychać wolą Bożą, jak
przywiązanie do pieniędzy, pycha, blichtr życia, muszą teraz zostać odcięte i wszczepione
w drzewo Krzyża. I to jest nowy ogród: krzyż zasadzony w ziemi! Stamtąd Jezus
będzie już mógł przyprowadzić wszystko na powrót do życia. Powróciwszy z piekielnych
otchłani, gdzie szatan więził rzesze dusz, zapoczątkuje odnowę wszystkiego. Ten grób
przedstawia koniec starego człowieka. I jak w przypadku Jezusa, tak i z nami Bóg nie
zezwolił, by jego dzieci zostały ukarane śmiercią definitywną. W śmierci Chrystusa
przemijają wszystkie trony zła oparte na żądzy i zatwardziałości serca.
Śmierć
nas czyni bezbronnymi, daje nam do zrozumienia, że jesteśmy skazani na ziemską egzystencję,
która kiedyś się kończy. Ale wobec tego Jezusowego ciała złożonego w grobie zdajemy
sobie sprawę, czyimi jesteśmy. Stworzeniami, które by nie umrzeć potrzebują swego
Stwórcy.
Cisza, która spowija ten ogród, pozwala nam usłyszeć szmer lekkiego
powiewu: „Ja jestem Żyjącym i jestem z wami” (por. Wj 3, 14). Zasłona świątyni się
rozdarła. Wreszcie widzimy oblicze naszego Pana. I poznajemy w pełni Jego imię: miłosierdzie
i wierność, byśmy nigdy nie zaznali wstydu, nawet wobec śmierci, bo Syn Boży stanął
wolny pośród umarłych (por. Ps 88, 6).
MODLITWA
Zachowaj mnie Boże,
do Ciebie się uciekam. Ty jesteś moim udziałem w dziedzictwie i moim kielichem, w
Twoich rękach są moje losy. Stawiam sobie zawsze Ciebie przed oczami jako mego
Pana, stoisz po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje. Dlatego się cieszy moje
serce, dusza się raduje, a ciało moje będzie spoczywać z ufnością, bo nie pozostawisz
mojej duszy w otchłani i nie dozwolisz, by Twój sługa zaznał grobu. Ty ścieżkę
życia mi ukażesz, pełnię radości przy Tobie, rozkosze na wieki po Twojej prawicy. Amen. (por.
Ps 15)