Sudan Południowy: wojna domowa wymyka się spod kontroli
Politycy, którzy rozpętali wojnę domową w Sudanie Południowym, stracili prawdopodobnie
kontrolę nad bestialską przemocą swych sympatyków – uważa o. Daniele Moschetti, prowincjał
misjonarzy kombonianów w tym kraju. W ostatnich dniach świat obiegła wiadomość o masakrze,
jakiej zwolennicy byłego wiceprezydenta Rieka Machara dopuścili się w mieście Bentiu.
Zginęło kilkuset cywilów. Mordów dokonywano w meczecie, kościele i szpitalach, bo
tam właśnie szukała schronienia ludność cywilna. Wcześniej nie mniej brutalnej masakry
dopuścili się w mieście Bor zwolennicy prezydenta Salvy Kiira. Wówczas strzelano na
oślep do uchodźców zgromadzonych w oenzetowskim obozie.
O. Moschetti podkreśla
jednak, że wojna toczy się tylko w trzech z dziesięciu stanów Sudanu Południowego.
Tym niemniej sytuacja jest bardzo niebezpieczna. Mieszkańcy tego kraju należą do 62
grup etnicznych. Skonfliktowani prezydent i były wiceprezydent to przedstawiciele
dwóch największych z nich: Dinka i Nuer. Sudan Południowy staje się areną krwawego
konfliktu etnicznego, nad którym obaj liderzy nie mają już pełnej kontroli – powiedział
włoski misjonarz.