Zmartwychwstały Pan towarzyszy uczniom odchodzącym do Emaus – rozmowa z
ks. Andrzejem Koprowskim SJ, dyrektorem programowym Radia Watykańskiego
ks. Leszek Gęsiak (LG): Ojcze Andrzeju, za nami Wielki Post, Wielki Tydzień
i uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego. To czas, kiedy często wsłuchujemy się w
słowa Pisma Świętego. Co szczególnego chce nam powiedzieć tym razemPan
przez słowa Biblii?
ks. Andrzej Koprowski (AK): Pismo Święte
pokazuje, że stoimy wobec wyboru zgodnej z planem Boga drogi życia lub drogi grzechu,
prowadzącej do śmierci. Jest też droga zbawienia, do której prowadzi wiara. Nie są
to drogi i wydarzenia „zamknięte w czasie”, ale składniki historii każdego człowieka,
społeczeństw, dziejów świata.
LG: Z obrazów biblijnych często korzysta Papież
Franciszek. Jak zatem wprowadzał nas w czas wielkopostnego przygotowania?
AK:
U progu Wielkiego Postu Papież Franciszek przypomniał opisy kuszenia Jezusa, jakie
daje Nowy Testament. Po chrzcie w Jordanie zstąpił na Jezusa Duch Święty. Natomiast
szatan, aby sprowadzić Go z drogi prowadzącej do krzyża, ukazywał fałszywe nadzieje
mesjańskie: dobrobyt ekonomiczny: „Powiedz temu kamieniowi, aby stał się chlebem”;
styl spektakularny rozwiązywania problemów: „Rzuć się w dół (z najwyższego punktu
świątyni jerozolimskiej), a aniołowie na rękach nosić Cię będą.; aż po: „Jeśli upadniesz
i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje. Jezus nie dialoguje z szatanem, jak to
robili pierwsi rodzice w raju. Zna przebiegłość szatana. Odpowiada siłą Słowa Bożego.
Całkowita wierność obrazowi miłości Ojca po trzech latach doprowadzi do końcowego
rozliczenia z „księciem tego świata” (J 16, 11) w godzinie męki i krzyża, do ostatecznego
zwycięstwa miłości (8 marca 2014 r.).
LG: A zatem Pismo Święte pomaga nam
zrozumieć, że droga do zmartwychwstania musi być naznaczona męką i krzyżem Pana?
AK:
Krzyż Jezusa jest Słowem, jakim Bóg odpowiedział na zło świata, na grzech zniekształcający
oblicze człowieka. Czasem wydaje się, że Bóg nie reaguje na zło, że pozostaje w milczeniu.
W rzeczywistości Bóg mówi, odpowiada. Jego odpowiedzią jest Krzyż Chrystusa: słowo,
które jest Miłością, miłosierdziem, przebaczeniem. Ale i osądem. Bóg osądza miłując.
Jeśli przyjmę Jego miłość, jestem zbawiony. Jeśli tę miłość odrzucę, jestem potępiony.
Nie przez Niego, ale przeze mnie samego. Bóg nie potępia. Bóg miłuje i zbawia. Słowo
krzyża jest też odpowiedzią chrześcijan na zło, które rozlewa się w nas i wokół nas.
Na zło trzeba odpowiedzieć dobrem, wzorem Jezusa biorąc na siebie krzyż (zakończenie
Drogi Krzyżowej w Koloseum 29 marca 2013 r.).
Po trzech dniach zmartwychwstał.
Nie powrócił do życia ziemskiego, takiego jakim żył wcześniej, ale wszedł do chwalebnego
życia Boga, wnosząc tam nasze człowieczeństwo; otworzył nam drogę. Pascha jest przejściem,
wyjściem z niewoli grzechu i zła do wolności miłości i dobra. Ponieważ Bóg jest życiem,
pełnią życia, jego chwałą jest żyjący tą pełnią człowiek (por. św. Ireneusz, Adversus
haereses, 4.20,57) (Urbi et Orbi, 31 marca 2013 r.).
LG: Takimi
żyjącymi pełnią życia ludźmi mieli być Apostołowie i inni uczniowie, którzy
chodzili drogami Palestyny bezpośrednio za Jezusem. Ale czy rzeczywiście zrozumieli
drogę swego Mistrza?
AK: Przez trzy lata Jezus formował uczniów,
by zrozumieli drogę zbawienia. Przemierzali miasteczka zanurzone w rytm codzienności
z ich mechanizmami i przyzwyczajeniami. Wydarzenie Golgoty stanowiło dla nich szok,
który spowodował rozpad wspólnoty. Dokąd iść razem? Co robić? Myśleliśmy, że wyzwoli
Izraela, a skończył na krzyżu… W tym kontekście kilka lat później Apostoł Paweł napisze
do Koryntian: „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna
jest także wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach. Tymczasem jednak
Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. I jak w Adamie wszyscy
umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni” (1 Kor 15, 14. 17. 20. 22).
Sprawa fundamentalna i dla nas! Papież Franciszek kilkakrotnie podkreślał,
że rwie się dziś szaty mówiąc o różnych formach kryzysu: gospodarczego, kulturowego,
wiary. Tymczasem podstawowy jest kryzys człowieka. Zabrakło punktu odniesienia, zgubiono
klucz do lektury wydarzeń, zabrakło mądrości i „sensu rzeczywistości”, który daje
chrześcijańskie świadectwo o wierności aż po krzyż i o zwycięstwie nad śmiercią.
LG:
Szukając na kartach Ewangelii właśnie tego punktu odniesienia, klucza, jak Ksiądz
mówił, do lektury wydarzeń, jaki obraz mógłby najlepiej powinien stanąć przed naszymi
oczami?
AK: Pomyślmy o dwóch uczniach odchodzących z Jerozolimy
do Emaus: smutne twarze, bezcelowa wędrówka, bez nadziei. Ale Jezus ich nie opuszcza:
wraz z nimi idzie drogą. Cierpliwie wyjaśnia Pisma, które się do Niego odnosiły, zostaje
z nimi, by razem spożyć posiłek. Papież Franciszek często wraca do tego wydarzenia,
by ukazać postawę Kościoła wobec tych, którzy stracili sens wspólnoty, bycia razem,
albo szukają oparcia we wspomnieniach dawnych zwycięstw; podczas gdy prawdziwe zwycięstwo
jest w miłości Boga ukazanej przez krzyż i moc zmartwychwstania.
Emaus nie
jest przygodnym podmiejskim osiedlem. W kontekście biblijnym jest miejscem wielkiej
bitwy Judy Machabeusza z Gorgiaszem i Nikanorem, mianowanymi przez Lizjasza, wielkorządcę
królewskiego sprawującego w imieniu króla Antiocha IV Epifanesa władzę od rzeki Eufrat
aż po granice Egiptu, do zniszczenia Izraela. Jerozolima była jak wyludniona pustynia;
spośród jej dzieci nikt do niej nie wchodził ani nie wychodził, świątynię deptano,
miasto było gospodą dla pogan. Pierwsza Księga Machabejska opisuje jak Gorgiasz i
Nikanor z czterdziestoma tysiącami pieszych i siedmiu tysiącami konnicy wyruszyli
do ziemi judzkiej, by spustoszyć ją zgodnie z rozkazem królewskim. Wyruszyli z całym
swym wojskiem, przybyli w pobliże Emaus i rozłożyli się obozem na równinie. Gdy kupcy
z tamtejszej okolicy dowiedzieli się o tym, wzięli bardzo dużo srebra i złota oraz
pęta na nogi i przybyli do obozu, aby Izraelitów wziąć sobie za niewolników. Dołączyły
do nich także oddziały z Syrii i z ziemi filistyńskiej (por. 1 Mch 3, 39-45). Żydzi
zgromadzili się w Mispa, dawnym miejscu modlitwy i zgromadzeń publicznych, położonym
naprzeciw Jerozolimy. Pod komendą Judy Machabeusza stoczyli pod Emaus zwycięską bitwę
z wojskami najeźdźcy. Zmusili ich do ucieczki do kraju filistyńskiego. „Wtedy Juda
wrócił, aby zabrać łupy z obozu. Zabrali wiele złota i srebra, a także purpury fioletowej
i czerwonej, i wiele innego bogactwa” (1 Mch 4, 23). Wydarzenie zostało żywe w tradycji
Izraela.
LG: Jak zatem widać, Emaus to miejsce o szczególnym znaczeniu w
dziejach Izraela. Czy jest zatem jakiś element, który spaja to
wyjątkowe wydarzenie starożytnej historii ze spotkaniem
ze Zmartwychwstałym?
AK: Odejście z Jerozolimy do Emaus, dwa wieki
później, nie było dla Kleofasa i jego towarzysza „ślepą reakcją” na przegraną nadziei,
jakie wiązali z Tym, który miał wyzwolić Izraela, a został ukrzyżowany na Kalwarii.
Było odruchem szukania punktu oparcia we wspomnieniu wielkiego zwycięstwa militarnego
nad wrogiem, który zniewolił naród, zbezcześcił świątynię. Ewangelista Łukasz opisuje,
jak odchodząc od wspólnoty w Jerozolimie rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co
się wydarzyło. „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak,
a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak to się stało. Nadto, jeszcze niektóre
z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, ale nie znalazły Jego ciała, wróciły
i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, że On żyje. Poszli niektórzy
z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli”
(Łk 24, 21-24). Początkowo nierozpoznany, Jezus rzekł do nich: „Jak nieskore są wasze
serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego
cierpieć, aby wejść do swej chwały? I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków
wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Gdy zajął z nimi miejsce
u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy
im się otworzyły i poznali Go…. W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy.
Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: Pan rzeczywiście
zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze
i jak Go poznali przy łamaniu chleba (Łk 24, 25-27. 30-31. 33-35).
LG: Czy
zatem znak łamanego chleba w Emaus to dla współczesnego człowieka jakby zaproszenie
do powrotu do Jerozolimy?
AK: Także dziś wielu chrześcijan znajduje
się między Jerozolimą a Emaus; między niedowierzaniem, nie traktowaniem serio mocy
Boga, który zbawił przez krzyż i przez zmartwychwstanie, a szukaniem oparcia w przeszłości.
Jak mówi Papież Franciszek: często wolimy trzymać się naszych pewności, zatrzymać
się przy grobie, z myślą o Kimś, kto umarł i ostatecznie żyje jedynie w pamięci historii,
jak wielkie postacie z przeszłości. Boimy się niespodzianek Boga… Tymczasem Jezus
żyje! Nie pozostał martwy, zmartwychwstał. Żyje! Nie powrócił po prostu do życia,
ale jest samym życiem, bo jest Synem Bożym, jest żywy (por. Lb 14, 21-28; Pwt 5, 25;
Joz 3, 10). Jezus nie należy do przeszłości, ale żyje w teraźniejszości i jest ukierunkowany
ku przyszłości, jest wiecznym „dzisiaj” Boga. I tak nowość Boga ukazuje się oczom
kobiet, uczniów, nas wszystkich jako zwycięstwo nad grzechem, złem, śmiercią, nad
tym wszystkim co gnębi życie i czyni je mniej ludzkim. Problemy, troski dnia powszedniego
sprawiają, że skłonni jesteśmy zamknąć się w sobie, w smutku, zgorzknieniu, a tam
jest śmierć. Nie szukajmy tam Tego, który żyje!
LG: Jak o tym powrocie
do życia, o szukaniu Tego, który żyje, mówi Papież Franciszek?
AK:
Papież Franciszek jest bardzo konkretny, chce wprowadzić na drogę prowadzącą do odnowy
życia: Zgódź się, aby zmartwychwstały Jezus wszedł w twoje życie, przyjmij Go jako
przyjaciela, z ufnością. On jest życiem! Jeśli dotąd byłeś od Niego daleko, zrób mały
krok – przyjmie cię z otwartymi ramionami. Jeśli jesteś obojętny – zaryzykuj: nie
rozczarujesz się. Jeśli zdaje ci się, że trudno za Nim iść, nie lękaj się, powierz
się Jemu, bądź pewien, że On jest blisko ciebie, jest z tobą i obdarzy cię pokojem,
którego szukasz, i siłą, by żyć tak, jak On chce (Wigilia Paschalna 30 marca 2013
r.).
Chrystus umarł i zmartwychwstał raz na zawsze i dla wszystkich, lecz moc
zmartwychwstania, to przejście z niewoli zła do wolności dobra, musi urzeczywistniać
się w konkretnych przestrzeniach naszego istnienia, w naszym codziennym życiu. Jak
wiele pustyń musi dziś przejść człowiek! Zwłaszcza tę pustynię, która jest w jego
wnętrzu, kiedy brakuje miłości do Boga i bliźniego, gdy nie ma świadomości, że jest
stróżem tego wszystkiego, czym Stwórca nas obdarzył i obdarza (Urbi et Orbi,
31 marca 2013 r.).
LG: A czy to urzeczywistnianie w konkretnych
przestrzeniach wolności dobra, o której Ksiądz mówi, udaje się współczesnemu człowiekowi?
Czy potrafimy w pełni i mądrze przeżywać wielkie święta, jak na przykład
Wielkanoc?
AK: Boże Narodzenie i Wielkanoc są najbardziej wspólnotowymi
świętami chrześcijaństwa. Ostatnie dziesięciolecia, presja konsumpcji, ogólne spoganienie
oraz rozbicie klimatu życia wspólnotowego sprawiły, że dla wielu stają się one bardziej
czasem zakupów niż odnowy więzi z Bogiem i bliźnimi. To jeden z czynników, które sprawiają,
że człowiek, stworzony na obraz i podobieństwo Boga, gubi swój format. Papież Franciszek
nawiązuje do arcydzieła stworzenia: „Na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako
mężczyznę i kobietę. Nie samego mężczyznę albo tylko kobietę; dlatego opuści człowiek
ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już
nie są dwoje, lecz jedno ciało”. Apostoł Paweł, gdy chce wyjaśnić tajemnicę Chrystusa,
dokonuje tego, odnosząc Go do Jego Oblubienicy. Tak jak Bóg Ojciec poślubił lud Izraela,
Chrystus poślubił swój lud. To są dzieje miłości, dzieje arcydzieła stworzenia! Chrystus
poślubił Kościół! I nie da się zrozumieć Chrystusa bez Kościoła, ani Kościoła nie
da się zrozumieć bez Chrystusa. To wielka tajemnica arcydzieła stworzenia (28 lutego
2014 r.). Papież używa prostych obrazów. Kościół nie jest sklepem ani agencją humanitarną,
nie jest kawiarenką, do której się wpada na chwilę i potem wypada. Jest wspólnotą
posłaną przez Pana, by niosła Ewangelię, by naprowadzała na samego Chrystusa. Jest
wspólnotą osób wrażliwych na działanie i światło Ducha Świętego, które żyją zdumieniem
spotkania z Chrystusem i chcą dzielić się z innymi orędziem zbawienia, które On przyniósł,
którego dokonał swoją męką i zmartwychwstaniem.
LG: Taka jest rzeczywistość
faktu Chrystusa, Krzyża i Zmartwychwstania. Ale ciągle jest ona „znakiem sprzeciwu”
wobec grzechu i ideologii, które go propagują…
AK: Zdecydowanie
tak! W Europie, niestety i w Polsce, w niektórych kręgach jest moda na wyśmiewanie
krzyża. Czasem robi się z tego element kampanii wyborczej, czasem formę partykularnej
reklamy. Dzieje się tak nie po raz pierwszy w historii. Obrazoburcze, prześmiewcze
wyobrażenia krzyża były i w starożytności elementem walki z chrześcijaństwem. W XIX
wieku na rzymskim Palatynie odkryto grafitti przedstawiające ukrzyżowaną postać z
oślą głową. W ten sposób poganie urągali chrześcijanom i wyśmiewali ich wiarę. Historia
jest nauczycielką życia…
Tegoroczna refleksja na Drodze Krzyżowej w Koloseum
miała na celu zrozumienie skutków odrzucenia krzyża widocznych w konfliktach i kryzysie
współczesnego świata, społeczeństw, grup wyrzuconych na margines, konkretnych osób.
Kontrastują one z twórczą siłą miłości wobec człowieka, jaką Bóg zawarł w postawie
krzyża, w drodze dającej życie. Wszystko razem jest wyzwaniem dla nas, wierzących,
do „uchwycenia się Pana Jezusa” i nie poprzestawania na zewnętrznych manifestacjach.
Na październik 2014 r. Papieski Komitet Nauk Historycznych przygotowuje sesję, związaną
ze stuleciem wybuchu Pierwszej Wojny Światowej. Zobaczymy trudności, z jakimi borykali
się kolejni Papieże Pius X i Benedykt XV, usiłując zapobiec wojnie, a zarazem napotykając
mur konfliktów i interesów narodowych, siłę uwikłań partykularnych też ze strony katolików,
większą niż ich postawy wynikające z wiary. Zobaczymy determinację Benedykta XV, by
utrzymać wyrazistą postawę Stolicy Apostolskiej, nie manipulowaną przez żadną ze stron,
wyraźnie bezstronną, co więcej aktywną w budowaniu fundamentów dla pokoju, często
wbrew modom i dominującej kulturze politycznej.