Małe Kościoły w Azji nie mogą sobie pozwolić na skomplikowany proces beatyfikacyjny
– wywiad z bp. Olivierem Schmitthaeuslerem z Kambodży
Kościoły lokalne w Azji mają wielu męczenników, ale są zbyt małe, by sprawnie przeprowadzić
proces beatyfikacyjny – mówi wikariusz apostolski Phnom Penh bp Olivier Schmitthaeusler.
W ubiegły piątek na brak lokalnych świętych skarżyła się Papieżowi młoda Kambodżanka.
Papież obiecał, że po powrocie do Watykanu zajmie się sprawą męczenników z Kambodży.
Biskupa kambodżańskiej stolicy Radio Watykańskie poprosiło o komentarz.
Radio
Watykańskie: W ubiegły piątek Papież obiecał młodej Kambodżance, że po powrocie do
Watykanu sam zajmie się sprawą męczenników z Kambodży, aby wynieść ich do chwały ołtarza.
Jak Ksiądz Biskup odebrał tę obietnicę?
BpSchmitthaeusler: Jestem
zadowolony, że Papież zwrócił uwagę na to pytanie przedstawicielki naszej młodzieży,
która powiedziała, że Kambodżanie też chcieliby mieć swoich świętych. Wiemy dobrze,
że mamy wielu biskupów, księży i świeckich, którzy ponieśli śmierć w czasie ludobójstwa
reżimu Pol Pota. Od trzech lat dążę do rozpoczęcia dochodzenia na szczeblu diecezjalnym.
Jest to bardzo złożony proces. W październiku prześlę do Watykanu listę 30 osób, poczynając
od mojego poprzednika w Phnom Penh, bp. Josepha Chhmar Salasa. Jesteśmy w fazie przygotowań.
Dopiero w maju oficjalnie otworzę dochodzenie. Ale skoro Papież osobiście zainteresował
się naszym małym Kościołem, naszymi męczennikami, zobaczymy czy nie dałoby się przyśpieszyć
tego procesu, być może dzięki jakimś uproszczeniom procedury. Proszę pamiętać, że
jesteśmy naprawdę małym Kościołem, mamy zaledwie garstkę księży misjonarzy. W takim
składzie nie jest łatwo przeprowadzić skomplikowane dochodzenie, ale zrobimy wszystko
co w naszej mocy, aby Kościół mógł uznać naszych męczenników. My na szczeblu lokalnym
już teraz pielgrzymujemy na miejsca męczeństwa. Od czterech lat co roku taką pielgrzymkę
organizuje duszpasterstwo młodzieży. Pozwala to naszym młodym, którzy należą do pierwszego
pokolenia nowych chrześcijan, zakorzenić się w swej historii oraz przyswoić sobie
piękno i wielkość Kościoła w Kambodży, tak by światło męczenników mogło ich oświecać.
Staramy się przyswajać sobie tych męczenników, abyśmy i my mogli być świadkami dzisiaj.
Radio
Watykańskie:Ta młoda Kambodżanka zaprosiła też Papieża do odwiedzenia
Kambodży? Czy Ksiądz Biskup też chciałby skierować do Papieża takie zaproszenie?
BpSchmitthaeusler: Już w czwartek, kiedy Papież jadł obiad z młodymi, był wśród
nich także Kambodżanin. Poleciłem mu, aby zapytał Franciszka, czy nie zechciałby się
u nas zatrzymać po drodze, w czasie podróży na Filipiny. Tak więc Papież już dwukrotnie
usłyszał to zaproszenie. Nigdy nic nie wiadomo. Nasz Kościół jest naprawdę mały. Jest
nas ok. 20 tys. Gdyby jednak Franciszek zechciał się u nas zatrzymać na kilka godzin,
byłoby to dla nas wielkie błogosławieństwo.
Radio Watykańskie: Kościół w
Korei też do niedawna był bardzo mały. Czy jego dynamiczny rozwój w ostatnim
czasie jest dla was znakiem nadziei?
BpSchmitthaeusler: Kościół
w Korei nie był aż tak mały. Już na samym początku, kiedy nie było tu jeszcze księży
i misjonarzy, liczył 50 tys. ochrzczonych. Kościół w Kambodży ma długą historię, 470
lat. Pierwszy misjonarz przybył tu w 1555 r. Później znaleźli się tu chrześcijanie
z Japonii, uciekający przed prześladowaniami, których doświadczył św. Franciszek Ksawery.
Za Pol Pota Kościół został kompletnie unicestwiony. Teraz od 20 lat próbujemy go stopniowo
odbudować. Mamy pięciu kambodżańskich księży i trzech miejscowych diakonów, którzy
w przyszłym roku przyjmą święcenia kapłańskie. Mamy też kilka zakonnic. Ale przede
wszystkim mamy wielu młodych, którzy są bardzo gorliwi. Są to naprawdę uczniowie Chrystusa.