Kolejną głową państwa przyjętą dziś przez Papieża była prezydent Argentyny Cristina
Fernández de Kirchner. Tym razem spotkanie było mniej formalne i odbyło się w Domu
św. Marty.
Komentatorzy argentyńskiej sceny politycznej wskazują, że Franciszek
już po raz czwarty spotkał się ze swoją dość kontrowersyjną rodaczką, rządzącą Argentyną
od siedmiu lat z ramienia populistycznej koalicji peronistycznej. Mówi się nawet o
„cudzie Franciszka”, biorąc pod uwagę raczej chłodne relacje kard. Jorge Bergoglio
zarówno z panią Fernández, jak i jej mężem a poprzednikiem na fotelu prezydenckim,
Nestorem Kirchnerem. Oboje oskarżali przyszłego Papieża o polityczne zaangażowanie
na rzecz opozycji; ten z kolei krytykował rządzących peronistów za nadużycie władzy
i korupcję.
Obecnie, co zrozumiałe, Franciszek stał się bohaterem narodowym
Argentyny i dawne urazy odeszły na dalszy plan. Co nie znaczy, że Papież Bergoglio
nie interesuje się losami swojej ojczyzny. Przed wizytą pani prezydent w Watykanie
pracujący w Sekretariacie Stanu Argentyńczyk ks. Guillermo Karcher ujawnił, że Ojciec
Święty martwi się o „kierowalność i stan demokracji” w tym kraju. Jak wiadomo, Argentyna
stoi przed poważnym problemem spłacenia długów komercyjnych, które niefrasobliwie
zaciągnięto w imię rozruszania gospodarki po poprzednim krachu finansowym z 2001 r.
Prywatna rozmowa Papieża z prezydent Fernández de Kirchner trwała 15 minut.
Następnie po spotkaniu z całą oficjalną delegacją i wymianą prezentów wizyta zakończyła
się wspólnym obiadem.