Abp Stanisław Gądecki: najważniejszym zadaniem Synodu jest wsparcie rodzin
Rozmowa z abp. Stanisławem Gądeckim, metropolitą poznańskim, przewodniczącym Konferencji
Episkopatu Polski, ojcem synodalnym odbywającego się w Rzymie Synodu Biskupów na temat
rodziny (tekst autoryzowany)
Radio Watykańskie:
Księże Arcybiskupie, zakończył się właśnie pierwszy etap
Synodu Biskupów na temat rodziny. Pojawiło się na nim wiele tematów.
Czy można w jakiś sposób ten pierwszy etap podsumować?
Abp
Gądecki: Po głosach ojców synodalnych, audytorów świeckich i wreszcie po głosach
ekumenicznych, przyszedł czas na podsumowanie pierwszej części Synodu. Tym podsumowaniem
jest tekst „Relatio post disceptationem” przygotowany w sobotę i niedzielę przez komitet
redakcyjny.
Lektura tego tekstu zrodziła wątpliwości co do głównego celu Synodu.
Czy celem tym jest duszpasterskie wsparcie rodziny, czy też są nim kazusy trudne,
którymi Synod powinien się zająć? Między tymi dwoma celami waha się praca Synodu.
Jedni idą bardziej w kierunku duszpasterskim, co jest właściwsze, inni chcą się koncentrować
na kazusach specjalnych i im poświęcić szczególną uwagę.
Naszym głównym zadaniem
duszpasterskim jest wsparcie rodziny, a nie uderzanie w nią. Eksponowanie trudnych
sytuacji, które istnieją, nie przekreśla konieczności wsparcia, jakie powinniśmy dać
dobrym, zwykłym rodzinom, które walczą o wierność. I tutaj pojawia się właśnie pytanie:
Czy człowiek dzisiaj może być wierny na stałe? Czy można domagać się małżeństwa nierozerwalnego
od ludzi, którzy żyją pod tak wielką presją kultury bieżącej? Czy mamy się poddać
kulturze bieżącej i ustąpić, czy też odwrotnie, będziemy – z pomocą małżeństwa i rodziny
– ewangelizować kulturę. Naturalnie charakter misyjny nie dotyczy wszystkich rodzin,
bo to jest niemożliwe, ale odnosi się do niektórych rodzin w stowarzyszeniach, jak
np. w neokatechumenacie, gdzie misyjne posłanie jest bardzo silne. Te rodziny decydują
się opuścić dom, pracę, pieniądze i udać się w nieznane, żeby tam świadczyć o tym,
że życie rodzinne może być piękne. A chociaż jest trudne, to jednak niesie ze sobą
wiele radości.
Radio Watykańskie: Opublikowany w poniedziałek
dokument podsumowuje pierwszy tydzień pracy Synodu. Jest on,
powiedzmy szczerze, trochę zaskakujący. Pojawia się tam sporo elementów
nie tylko związanych z rodziną czy z małżeństwem, ale także sposobu akceptacji
osób homoseksualnych w Kościele i troski duszpasterskiej o nich. Jakby
za mało jest tam o treści o rodzinie jako takiej, np. o rodzinach wielodzietnych
ten dokument właściwie nie mówi nic. Czy zatem odzwierciedla on rzeczywisty
przebieg dyskusji? Czy też ma jakiś inny cel? Wiemy oczywiście,
że nie jest dokument końcowy Synodu.
Abp Gądecki: Natychmiast
po odczytaniu tego tekstu wielu mówiło, że dobrze oddaje on atmosferę debat, które
były prowadzone, ale pewne wątpliwości jednak się zrodziły.
Odnosząc się do
spraw małżeństwa i rodziny zastosowano dwa kryteria, które budzą wątpliwość. Pierwszym
z nich jest kryterium stopniowości. Miało ono, i słusznie, ułatwić podejście do tych
trudnych przypadków, ukazanie szacunku i otwartości Kościoła, nie odpychania nikogo.
Lecz kryterium to – znane z „Familiaris cosortio” – dotyczy stopniowego dojrzewania
małżonków do świętości:
„Także i małżonkowie, w zakresie swego życia
moralnego, są powołani do ustawicznego postępu, wiedzeni szczerym i czynnym pragnieniem
coraz lepszego poznawania wartości, które prawo Boże chroni i rozwija, oraz prostą
i szlachetną wolą kierowania się nimi w konkretnych decyzjach. Nie mogą jednak patrzeć
na prawo tylko jako na czysty ideał osiągalny w przyszłości, lecz powinni traktować
je jako nakaz Chrystusa do wytrwałego przezwyciężania trudności. A zatem „tego, co
nazywa się «prawem stopniowości» nie można utożsamiać ze «stopniowością prawa», jak
gdyby w prawie Bożym miały istnieć różne stopnie i formy nakazu dla różnych osób i
sytuacji. Wszyscy małżonkowie są powołani do świętości w małżeństwie według woli Boga,
a to powołanie realizuje się w miarę, jak osoba ludzka potrafi odpowiedzieć na przykazanie
Boże, ożywiona spokojną ufnością w łaskę Bożą i we własną wolę”(Familiaris
consortio, 34).
Tymczasem w „Relatio post disceptationem” zostało zastosowane
w zupełnie innym sensie.
Podobnie też drugie kryterium o ziarnach prawdy
rozsianych po innych religiach i kulturach zostało niefortunnie dopasowane do trudnych
przypadków (np. ludzi rozwiedzionych). W pierwszym przypadku idzie o ludzi, którzy
– bez własnej winy – nie poznali Chrystusa. W drugim przypadku – o ludzi ochrzczonych,
którzy Chrystusa poznali i zlekceważyli Jego dar (chodzi oczywiście o tych, którzy
porzucili wspómałżonka, a nie o tych, którzy zostali porzuceni). Czy rzeczywiście
można konkubinat traktować jako drogę do świętości?
Zwrócono również uwagę
na to, że w dziwny sposób doktryna, która została zaprezentowana w tym tekście, pominęła
w ogóle temat grzechu. W tekście w ogóle on się nie pojawia. Tak sprawia wrażenie
jakby wszystko było tylko niedoskonałością, która prowadzi do doskonałości. To też
jest trudność tego tekstu, który zamiast być zachętą do wierności, zamiast podkreślić
wartość rodziny, zamiast zachęcać do wysokiego lotu, właściwie sprawia wrażenie pochwalania
sytuacji smutych.
Zwrócono też uwagę nie tyle na to, co ten dokument mówi,
ile na to, czego on nie mówi. Praktycznie koncentruje się on o wyjątkach, natomiast
zostawia w cieniu Ewangelię rodziny. Punkty, które dotyczą powierzenia dzieci parom
jednopłciowym, są sformułowane w taki sposób, jakoby pochwalały tę sytuację.
Poza
tym powstaje wrażenie, że dotąd nauczanie Kościoła było niemiłosierne, podczas gdy
teraz zacznie się nauczanie miłosierne. Według niektórych uczestników Synodu, tworzenie
wyjątków prowadzi nieuchronnie do tego, że wyjątki staną się regułą.
Radio
Watykańskie: Pojawiają się też głosy by uprościć procedury dotyczące
stwierdzania nieważności zawartego małżeństwa, a nawet zastosowania tu zwykłej procedury
administracyjnej. Czy zdaniem Księdza Arcybiskupa to jest dobra droga?
Abp
Gądecki: Jeśli to wszystko, co czynią dotychczas trybunały kościelne, gdzie pracują
ludzie do tego przygotowani, podchodzący do spraw trudnych z rozwagą, przeniesie się
do decyzji biskupa diecezjalnego, sprawi to wrażenie traktowania trudnej sprawy małżeńskiej
w sposób mało poważny. Inaczej mówiąc, chcielibyśmy w ten sposób włożyć na barki biskupów
to, z czym do tej pory sądy kościelne z biedą sobie radziły.
Czy takie przyklepywanie
wszystkiego, zgadza się rzeczywiście z powiedzeniem Chrystusa „tak, tak, nie, nie”?
Czy mówienie o tym, że nie możemy iść w rozwiązania ekstremalne, tylko musimy iść
drogą pośrednią, zgadza się z nauczaniem Chrystusa, który miał w swoich mowach ten
element podnoszący na duchu i uzdrawiający, ale miał też element sądu i nie godził
sią na grzech, i do jawnogrzesznicy powiedział: „Idź, i odtąd już nie grzesz więcej”?
Mówił krytycznie i wcale nie przebierał w słowach. Nie wiem, czy to zgadza się z nauczaniem
Jana Pawła II.
Ponadto mało mówi się o strukturach grzechu. Istnieją takie
struktury, nad którymi nie można przechodzić obojętnie: biznes pornograficzny, prostytucja,
to wszystko uderza w rodzinę i małżeństwo. Zrodziły się więc u niektórych nawet wątpliwości,
czy nie kryje się w tym jakaś nieświadoma ideologia antymałżeńska.
I jeszcze
jedna rzecz, mianowicie: co znaczy słowo „przyjęcie”? Ono z jednej strony może znaczyć
coś pozytywnego, ale z drugiej strony coś negatywnego. Mówił św. Augustyn, żeby nie
kochać grzechu w człowieku, tylko kochać człowieka. To jest reguła, która powinna
kierować naszym postępowaniem.
Tyle mam moich obserwacji. Być może są one
nieco pesymistyczne. Być może poprawki naniesione przez grupy językowe sprawią, że
wersja ostateczna przeznaczona dla Ojca Świętego będzie bardziej wyważona. Pamiętajmy
też, że to, co zostało opublikowane nie jest dokumentem przegłosowanym przez Synod,
a jedynie zbiorem specyficznie dobranych opinii ojców synodalnych. Jest rodzajem workshopu.
Radio
Watykańskie: Ksiądz Arcybiskup użył takiego sformułowania: czy nie kryje
się w tym jakaś nieświadoma ideologia antymałżeńska. To
dosyć mocne sformułowanie. Czy to oznacza, że tradycyjna rodzina znalazła
się jakby na marginesie obrad Synodu?
Abp Gądecki: Ten Synod został
zwołany w trosce o rodzinę. Ma być ostatecznie rodzajem pomocy, towarzyszenia, „przyjęcia”.
Poza tym musimy sobie jasno zdać sprawę z tego, że istnieje silna walka ideologiczna
w tym świecie, czego dowodem jest choćby to, że do wielu krajów dochodzą podobne naciski.
Jeśli ustąpimy teraz, w odniesieniu do sprawy sakramentu małżeństwa, to przyjdzie
czas, kiedy będziemy musieli ustąpić z nauczania kościelnego w wielu innych sprawach.
To sprawia, że ostatecznie Synod nie jest stowarzyszeniem miłych ludzi, którzy troszczą
się o poprawność polityczną, ale o to, by nauka Kościoła nie doznała uszczerbku.
Radio Watykańskie: A zatem życzymy obradom w małych grupach językowych,
by były owocne i w jakiś sposób dostosowały do rzeczywistej sytuacji te wstępne założenia
proponowanego dokumentu. Bardzo dziękuję za spotkanie i rozmowę w studio Radia Watykańskiego.