2015-02-06 16:19:00

Ks. Józef Roszyński SVD nowym biskupem w Papui-Nowej Gwinei


Ojciec Święty mianował ordynariuszem diecezji Wewak w Papui-Nowej Gwinei polskiego werbistę ks. Józefa Roszyńskiego. Jest on misjonarzem w tym kraju już od ponad 20 lat, od roku 1992.

Biskup nominat urodził się w 1962 r. w Nidzicy w diecezji warmińskiej. Po wstąpieniu do zgromadzenia misjonarzy werbistów studiował w ich seminarium duchownym w Pieniężnie, gdzie przyjął święcenia kapłańskie w 1989 r. i pracował przez dwa lata w tamtejszej parafii. Następnie wyjechał na studia językowe do Irlandii i rok później przybył na stałe do Papui-Nowej Gwinei.

W nowym miejscu kontynuował studia na Uniwersytecie Słowa Bożego i pracował w różnych parafiach w tym kraju. Pełnił także przez pewien czas obowiązki prowincjała swego zgromadzenia w Papui-Nowej Gwinei, był przełożonym werbistów w dystrykcie Wewak, koordynatorem ich formacji oraz członkiem utworzonych przez administratora apostolskiego nieobsadzonej diecezji Wewak komisji do spraw finansowych i duszpasterskich.

Tuż po nominacji rozmawialiśmy z ks. Józefem Roszyńskim. Biskup nominat mówił o specyfice pracy w znanej mu dobrze diecezji, a także o problemach, przed którymi stanie jako jej ordynariusz.

„Diecezja nasza jest bardzo duża – powiedział Radiu Watykańskiemu polski werbista. – To największa diecezja w Papui-Nowej Gwinei. Ma 45 parafii, które są rozległe, położone na różnych terenach wzdłuż rzeki Sepik i jej dopływów, jak również na Oceanie Spokojnym. Jest tu wielu dobrych ludzi, prawdziwie oddanych dla Kościoła. Chociaż są biedni, to jednak mają bardzo silną wiarę i ufność do Boga. Z tymi wiernymi, z ich wiarą i oddaniem Kościołowi będziemy w stanie razem kroczyć, by być bliżej Boga.

Wezwania naszej diecezji to przede wszystkim bardzo poważny brak kapłanów. Na 45 parafii ponad połowa nie ma w tej chwili stałych duszpasterzy. Biorąc pod uwagę, że są to tereny rozległe, gdzie często trzeba dniami płynąć, albo jechać i płynąć, albo jechać, płynąć i iść, żeby dotrzeć do danej parafii albo stacji misyjnej, a potem do tych ludzi, to jest bardzo wielka trudność. Innym problemem jest też utrzymanie tej naszej misji, czyli problem finansowy. Nasi ludzie są bardzo ubodzy, nie mamy żadnego stałego zaplecza. Ale może zdarzy się jakiś cud i dzięki ludziom dobrej woli będziemy mogli tutaj pracę Kościoła kontynuować” – powiedział ks. Roszyński.

lg/ rv








All the contents on this site are copyrighted ©.