2015-09-23 23:24:00

Papież kanonizował apostoła Kalifornii: jak św. Junipero wychodźmy z Ewangelią do świata


Rozpoczyna się szósty dzień podróży apostolskiej Papieża Franciszka. Ojciec Święty gości dziś na Kapitolu. W Waszyngtonie spotka się jeszcze z bezdomnymi, po czym odleci do Nowego Jorku, gdzie w katedrze św. Patryka przewidziane są nieszpory z duchowieństwem. To wszystko jeszcze przed nami. My tymczasem powróćmy do tego, co działo się w Waszyngtonie wczoraj wieczorem, kiedy w Polsce była już noc. 

Amerykanie otrzymali wczoraj największy dar tej podróży apostolskiej. Nowego świętego, pierwszego kanonizowanego na terytorium USA i pierwszego świętego z tamtejszej społeczności hiszpańskojęzycznej. Św. Juniper Serra to franciszkański apostoł Kalifornii. Na Mszy kanonizacyjnej Papież nazwał go uosobieniem Kościoła, który wychodzi na zewnątrz, by dzielić się z wszystkimi Ewangelią.

Msza kanonizacyjna odbyła się przed narodowym sanktuarium Niepokalanego Poczęcia. Choć jest to największy kościół w Stanach Zjednoczonych, nie zdołał pomieścić wszystkich wiernych. Dlatego Eucharystię zdecydowano się odprawić na zewnątrz. Papież przybył tam z nuncjatury małym fiatem. Potem przesiadł się jednak do papamobile, by móc z bliska pozdrowić wszystkich, którzy przybyli na kanonizację. Wśród gości specjalnych znalazł się wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden.

Przed rozpoczęciem Eucharystii Papież nawiedził sanktuarium, gdzie czekało na niego 4 tys. amerykańskich seminarzystów. Franciszek przeszedł wśród nich nawą główną do prezbiterium. Tam modlił się przez chwilę w kaplicy Najświętszego Sakramentu i złożył bukiet kwiatów przed wizerunkiem Matki Bożej.

Ze względu na liczną obecność pielgrzymów hiszpańskojęzycznych z Kalifornii Msza św. została odprawiona po hiszpańsku. Na wstępie postulator sprawy kanonizacyjnej przedstawił pokrótce najważniejsze fakty z życia nowego świętego. Juniper Serra urodził się w 1713 r. na Majorce. Wstąpił do franciszkanów. W Hiszpanii wykładał filozofię i teologię. W wieku 37 lat wyjechał na misję do Meksyku. Jego pragnieniem było głosić Ewangelię wśród plemion indiańskich. Nauczył się ich języka, poznał ich obyczaje. Po wygnaniu z Ameryki jezuitów odnowił wraz z innymi franciszkanami obecność Kościoła w Kalifornii. Zakładał misje, które stały się głównymi miastami w tym regionie: San Francisco, San Diego, Los Angeles… Beatyfikował go Jan Paweł II w 1988 r. A w poczet świętych zaliczył go Franciszek, Papież z Ameryki.

Przybliżając w homilii jego postać Papież zauważył, że był on świadkiem radości Ewangelii.

„Umiał być uosobieniem «Kościoła, który wychodzi», Kościoła, który potrafi wyruszać i iść drogami, aby wszędzie zanieść pojednującą czułość Boga. Juniper Serra umiał opuścić swoją ojczyznę i jej styl życia. Fascynowało go przecieranie szlaków, wychodzenie na spotkanie wielu ludzi, uczenie się i docenianie ich specyficznych zwyczajów. Nauczył się, jak rodzić i pielęgnować życie Boże w tych, których spotkał, czyniąc ich swoimi braćmi. Juniper starał się bronić godności rodzimej wspólnoty, chronić ją przed tymi, którzy ją wykorzystywali. Nadużycia te nadal nas niepokoją, zwłaszcza ze względu na cierpienie, jakie powodują w życiu wielu ludzi” – mówił Ojciec Święty.

Franciszek przypomniał, że mottem życia nowego świętego były słowa: Siempre adelante! – „Zawsze naprzód!”.

„Był to dla Junipera sposób, aby nieustannie przeżywać radość Ewangelii, aby zachować swoje serce od znieczulicy. Nieustannie szedł naprzód, bo Pan czeka. Stale szedł, bo bracia czekają. Stale szedł naprzód aż do kresu swego życia. Obyśmy dziś byli zdolni, podobnie jak kiedyś on, powiedzieć: «Zawsze naprzód!»” – dodał Ojciec Święty.

Punktem wyjścia papieskiej homilii była zachęta św. Pawła: „Radujcie się zawsze w Panu!”. Słowa te wyrażają naturalne pragnienie życia udanego, sensownego i radosnego.

„Jednocześnie jednak zaznajemy zmagań codziennego życia – zauważył Papież. – Wydaje się, że wiele przeszkód staje na drodze do realizacji tej zachęty do radości. Nasza codzienność często może doprowadzić nas do swego rodzaju ponurej apatii, która stopniowo staje się nawykiem, z fatalną konsekwencją: nasze serca stają się nieczułe. Nie chcemy, aby apatia kierowała naszym życiem... nieprawdaż? Nie chcemy, aby przyzwyczajenie zapanowało w naszym życiu… czyż nie? Więc powinniśmy zadać sobie pytanie: Co możemy uczynić, aby ustrzec nasze serce od znieczulicy? Jak możemy pogłębić radość Ewangelii w różnych sytuacjach naszego życia? Jezus powiedział to swoim wczorajszym uczniom i mówi do nas: Idźcie! Głoście! Radość Ewangelii jest czymś, czego trzeba doświadczyć, czego trzeba zaznać, a żyje się nią jedynie wtedy, kiedy się ją przekazuje, oddając samych siebie”.

Franciszek zauważył, że postawa ta różni się od ducha świata, który sugeruje, by zadowolić się tym, co przychodzi łatwo. Chrześcijanin natomiast odnajduje radość w misji.

„Jezus posyła swoich uczniów do wszystkich narodów. I wśród tych wszystkich narodów od dwóch tysięcy lat byliśmy też my. Jezus nie przedstawił listy selekcjonującej, kto jest, a kto nie jest godny otrzymania Jego orędzia, Jego obecności. Zawsze natomiast przyjmował On życie takie, jakie przed Nim stawało, z obliczem bólu, głodu, chorób, grzechu, z obliczem ran, pragnienia, znużenia, wątpliwości i miłosierdzia. Daleki od tego, by spodziewać się życia upiększonego, elegancko przystrojonego, upudrowanego, przyjął je takim, jakie napotkał. Chociaż było to życie złamane, brudne, zniszczone. Do wszystkich Jezus powiedział: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu». (…) Idźcie do tych, którzy są obciążeni bólem i niepowodzeniami, którzy odczuwają, że ich życie jest okaleczone, i głoście szaleństwo kochającego Ojca, który chce namaścić ich olejem nadziei i zbawienia. Idźcie głosić dobrą nowinę, że błąd, zwodzące złudzenia i kłamstwa nie mają ostatniego słowa w życiu człowieka. Idźcie z namaszczeniem, które łagodzi rany i odnawia serce”.

Papież podkreślił, że misja nigdy nie jest owocem doskonale zaplanowanego programu lub dobrze zorganizowanego podręcznika. Misja jest zawsze owocem życia tego, kto wie, co to znaczy być znalezionym i uzdrowionym, doznać przebaczenia. Misja rodzi się z nieustannego doświadczania miłosiernego namaszczenia Boga – dodał Franciszek.

„Kościół, święty Lud Boży, umie iść pokrytymi kurzem ścieżkami historii, tak często przemierzanymi przez konflikty, niesprawiedliwość i przemoc, aby spotkać swoje dzieci i swoich braci. Święty, wierny Lud Boży nie boi się zagubienia swej drogi; boi się, że stanie się zamknięty w sobie, ograniczony do elit, trzymający się swoich zabezpieczeń. Wie, że zamknięcie w sobie w jego różnorodnych formach jest przyczyną wielu rodzajów apatii. Więc wyjdźmy, idźmy zaproponować każdemu życie Jezusa Chrystusa (Evangelii gaudium, 49). (…) Jesteśmy dziś tutaj, możemy być tutaj dlatego, że wielu ludzi zechciało odpowiedzieć na to wezwanie. Uwierzyli oni, że «życie wzrasta, kiedy jest rozdawane, a osłabia się w izolacji i wygodzie» (Dokument z Aparecidy, 360). Jesteśmy spadkobiercami śmiałego ducha misyjnego tak wielu ludzi, którzy woleli nie być «zamknięci w strukturach dających nam fałszywe poczucie bezpieczeństwa …z przyzwyczajeniami, dzięki którym czujemy się spokojni, podczas gdy obok nas znajduje się zgłodniała rzesza ludzi» (Evangelii gaudium, 49)” – mówił Ojciec Święty.

Symbolicznym uwieńczeniem Mszy kanonizacyjnej było spotkanie Franciszka z przedstawicielami kalifornijskich Indian, wśród których prowadził działalność misyjną św. Juniper Serra. Spotkanie to odbyło się już po zakończeniu liturgii w salce przy zakrystii sanktuarium.

K. Bronk, Stany Zjednoczone/ rv








All the contents on this site are copyrighted ©.