2017-09-10 14:53:00

Papież do duchowieństwa: radosne świadectwo spotkania z Jezusem


Nawiązując do ewangelicznej przypowieści o winorośli, Ojciec Święty wskazał duchowieństwu, osobom zakonnym i seminarzystom, że prawdziwe powołanie polega na odkryciu Jezusa, na wszczepieniu w Niego, na znajomości z Nim. „Wielu z was, młodych odkryło Jezusa żyjącego w waszych wspólnotach, wspólnotach nacechowanych zaraźliwym zapałem  apostolskim” – powiedział Franciszek. Podkreślił, że przekazywanie tej znajomości Jezusa innym wymaga osobistego świadectwa:

„Podczas jednej z podróży, na Dzień Młodzieży w Polsce, byłem na obiedzie z piętnastu młodymi ludźmi i z arcybiskupem. Jeden z młodych zapytał mnie: «Co mogę powiedzieć mojemu koledze, który jest ateistą, który nie wierzy? Jaki argument mogę mu przedstawić?». Nasunęła mi się wtedy taka odpowiedź: «Ostatnią rzeczą, jaką masz do zrobienia, jest mówienie mu czegoś». Chłopak był tym zdziwiony. Mówiłem mu: „Zacznij coś robić, zacznij postępować w taki sposób, żeby niepokój, jaki ma w sobie, sprawił, że się zaciekawi i będzie ci stawiał pytanie, a kiedy zapyta cię o twoje świadectwo, wtedy możesz zacząć coś mówić”.

Powracając do obrazu winnego krzewu z Ewangelii św. Jana i z wielu tekstów Starego Testamentu, Papież postawił pytanie: „Jaka jest gleba, pożywka, wsparcie, na których rozwija się ta winorośl w Kolumbii? W jakich sytuacjach rodzą się owoce powołań?”.

„Z pewnością w środowiskach pełnych sprzeczności, światłocieni, i w złożonych sytuacjach relacyjnych. Chcielibyśmy mieć do czynienia z bardziej pogodnym światem, rodzinami i relacjami, uczestniczymy jednak w epokowej przemianie, w kryzysie kulturowym. I pośród niego, licząc się z nim, Bóg nadal powołuje. A niech mi nikt nie opowiada, że w tym kryzysie nie ma powołań do szczególnej konsekracji. To nieprawda, mimo kryzysu Bóg nadal powołuje. Byłoby niemal łudzące myśleć, że usłyszeliście Boże powołanie w rodzinach wspieranych miłością silną i pełną takich wartości, jak wielkoduszność, zaangażowanie, wierność czy cierpliwość (por. „Amoris laetitia”, 5). Niektórzy tak, ale nie wszyscy. Niektóre rodziny – oby Bóg zechciał, by było ich wiele – są takie. Jednakże stąpając twardo po ziemi trzeba uznać, że nasze duszpasterstwo powołaniowe, rodzenie się Bożego powołania, zastaje nas bliżej tego, o czym wspomina Słowo Boże i co tak dobrze zna Kolumbia: «Jest to droga cierpienia i krwi, przenikająca wiele stron Biblii, począwszy od bratobójczej przemocy Kaina wobec Abla, a także różnych sporów między dziećmi i żonami patriarchów Abrahama, Izaaka i Jakuba, by dojść później do tragedii, które przepełniają krwią rodzinę Dawida, aż po wiele trudności rodzinnych, naznaczających historię Tobiasza lub gorzkie wyznanie opuszczonego Hioba» (tamże, 20). I od początku tak było, nie myślcie o sytuacji idealnej, to sytuacja realna: Bóg okazuje swą bliskość i swój wybór tam, gdzie chce, na tej ziemi, w tej chwili, wśród konkretnych sprzeczności. On zmienia bieg wydarzeń, powołując mężczyzn i kobiety w kruchości ich historii osobistej i wspólnotowej”.

Ojciec Święty zachęcił duchowieństwo, osoby konsekrowane i seminarzystów, by przeżywali swoje powołanie, to spotkanie z Chrystusem i trwanie w Nim, z modlitewną postawą adoracji i prawdziwą radością.

„Boże powołanie nie jest ciężkim brzemieniem, odbierającym nam radość. Może czasem jest ciężkie, ale nie odbiera radości. Również przez ten ciężar daje nam radość. Bóg nie chce, byśmy byli pogrążeni w smutku, który jest jednym ze złych duchów opanowujących duszę, na co skarżyli się już mnisi na pustyni. Bóg nie chce, byśmy byli pogrążeni w zmęczeniu, pochodzącym ze źle przeżywanego działania, bez duchowości uszczęśliwiającej nasze życie, a także nasze trudy. Nasza zaraźliwa radość ma być pierwszym świadectwem bliskości i miłości Boga. Jesteśmy prawdziwymi szafarzami łaski Bożej, kiedy widoczna jest w nas radość spotkania z Nim” – powiedział Papież.

ak/ rv








All the contents on this site are copyrighted ©.