W 1796 roku
wynaleziono szczepionkę przeciw ospie. W 1882 roku Ludwik Pasteur zaproponował wykorzystanie
mikrobów – jak je nazywał – do wywołania efektu obronnego w zainfekowanym wirusem
wścieklizny organizmie. Wydawało się wówczas, że otwarty został nowy rozdział w medycynie:
rozdział skutecznej, nowoczesnej walki z chorobami zakaźnymi. I rzeczywiście, okazało
się, że wiele dotąd nieuleczalnych chorób można leczyć metodą szczepień. Lista chorób,
przed którymi można się było w ten sposób zabezpieczyć, szybko rosła. Może nawet –
za szybko...
Ale choć udało się wyeliminować wiele groźnych chorób, wykorzystanie
szczepionek w medycynie trudno oceniać jednoznacznie, a to z kilku powodów.
Po
pierwsze, szczepionki nierzadko skonstruowane są w oparciu o zmodyfikowane wirusy,
które infekując organizm szczepionej osoby, jednocześnie pozostawiają w niej trwały
ślad wykraczający poza przekazaną układowi odpornościowemu informację na temat danej
choroby. Innymi słowy, uodparniając na jedno schorzenie, szczepionki przynoszą inne.
W niektórych sytuacjach szczepionka powoduje chorobę, przed którą miała zabezpieczyć.
W innych – wywołuje alergie, niekiedy dopiero u potomstwa zaszczepionej osoby. W jeszcze
innych wypadkach – i są to niezwykle niepokojące informacje odnoszące się nade wszystko
do szczepionek skojarzonych, a więc mających uodpornić na kilka chorób naraz – podanie
preparatów powoduje poważne skutki uboczne, jak np. autyzm. I jakkolwiek nie są to
sytuacje bardzo częste (WHO oficjalnie dementuje te doniesienia), zdarzają się i ich
występowanie musi być brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o poddaniu się szczepieniu.
Powikłania poszczepienne nie są jedynym źródłem niepokoju w odniesieniu do
praktyki szczepień. Druga kontrowersja płynie ze sposobu uzyskania materiału wykorzystywanego
do produkcji preparatów. Niektóre szczepionki produkowane są bowiem w oparciu o linie
komórkowe uzyskane z ciał dzieci zabitych w wyniku aborcji. Na rynku dominują w tej
chwili 2 takie linie: WI-38 i MRC-5. Nie można wykluczyć, że są także inne. Jakkolwiek
obecnie nie są zabijane kolejne dzieci dla pozyskania materiału biologicznego potrzebnego
do produkcji szczepionek, korzystanie z tych linii komórkowych oznacza formalny i
materialny współudział w dokonanym przed laty grzechu dzieciobójstwa.
Obie
związane ze stosowaniem szczepień kontrowersje – medyczna i etyczna – powodują, że
nie wszyscy są skłonni skorzystać z tej metody profilaktyki. Tym większy opór ma wielu
rodziców, którzy z jednej strony nie chcą narażać swoich dzieci na niepotrzebne lub
nadmierne ryzyko, a z drugiej nie chcą w żaden sposób być powiązanymi z koszmarem
dokonanej przed laty aborcji. Czy ich sprzeciw wobec praktyki szczepień stanowi zagrożenie
dla wszystkich? Wbrew pozorom nie, gdyż statystyki dowodzą, że dla skutecznego powstrzymania
epidemii wystarczy, gdy ok 75% populacji jest uodporniona na daną chorobę.
Dlaczego
o tym piszę? Otóż 15 czerwca 2012 przeprowadzono w sejmie RP głosowanie nad zmianą
Ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, oraz Ustawy
o Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Zgodnie z przegłosowanymi niemal jednogłośnie poprawkami,
Sanepid otrzymuje prawo do wyegzekwowania przymusu szczepień – a więc do użycia siły
– bez wyroku sądu, nakazu prokuratorskiego czy choćby interwencji Policji. Jest to
zapis w swej istocie totalitarny, jako że odbiera obywatelom-pacjentom ich fundamentalne
prawo do wyrażenia zgody lub odmowy poddania się leczeniu. Rodzicom odebrane zostaje
ich niezbywalne prawo do objęcia odpowiedzialnością ich dzieci.
Innymi słowy
urzędowi kontroli sanitarnej zostało przyznane prawo do głębokiej ingerencji w życie
obywateli, w życie i funkcjonowanie rodziny, i to w sytuacji, gdy podejmowane działania
mogą okazać się szkodliwe dla zdrowia a nawet dla życia. Doskonałym przykładem możliwych
konsekwencji mogłaby być ogólnoświatowa histeria wokół świńskiej grypy, na którą szczepionki
Polska nie kupiła tylko z powodu braku środków. Gdyby do zakupu doszło, i gdyby przeprowadzono
przymusowe szczepienia – jak to zrobić niektórzy chcieli – skutki zdrowotne w skali
kraju mogłyby być opłakane, jak to zresztą miało miejsce w niektórych krajach Europy
Zachodniej.
Drugim przykładem kontrowersji wokół szczepionek jest presja na
szczepienie każdej nastoletniej dziewczynki (o kobietach nie wspominając) przeciwko
zakażeniu wirusem HPV. To prawda, że jest to groźny wirus, przenoszony poprzez kontakt
seksualny. Czemu ma zapobiec szczepienie? Tylko uniknięciu zdrowotnych konsekwencji
niemoralnych, nieuporządkowanych zachowań w dziedzinie seksualności. Nie mówi się
jednak o tym, że niektóre z zaszczepionych dziewcząt zostaną tą szczepionką faktycznie
zainfekowane i zamiast odporności uzyskają chorobę...
Szczepionki niewątpliwie
są wielkim osiągnięciem medycyny. Niekiedy tylko dzięki nim możliwe jest zapobieżenie
groźnym chorobom. Niekiedy jednak ich stosowanie prowadzi do poważnych powikłań lub
wiąże się z uczestnictwem w nieakceptowalnych moralnie działaniach osób trzecich.
Dlatego każdy ma prawo do osobistej decyzji o poddaniu się szczepieniu lub o jego
odmowie. Ma takie prawo i mieć je musi. Jeśli mu je odbierzemy, wszelkie argumenty
o działaniu w imię większego dobra zaczynają brzmieć bardzo fałszywie.